Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

4-letnia Agnieszka leżała pod kocem przy drzwiach sypialni. Chciała się ratować [FOTO]

Bartosz Wojsa
Proces w Jastrzębiu: czy Dariusz P. zabił rodzinę?
Proces w Jastrzębiu: czy Dariusz P. zabił rodzinę? Bartosz Wojsa
Proces w Jastrzębiu: czy Dariusz P. zabił rodzinę? Proces oskarżonego o celowe podpalenie rodzinnego domu rozpoczął się 25 maja. Za nami cztery rozprawy, na których zeznawali już najważniejsi świadkowie: oskarżony, jego syn, strażacy.

Proces w Jastrzębiu: czy Dariusz P. zabił rodzinę?

Niedawno odbyła się czwarta rozprawa w procesie Dariusza P., oskarżonego o to, że 10 maja 2013 roku celowo podpalił dom rodzinny w Ruptawie. W wyniku pożaru zginęła wówczas jego żona oraz czworo dzieci. Przeżył jedynie syn Dariusza P., Wojtek. Na ostatniej rozprawie zdecydowano o przedłużeniu aresztu dla oskarżonego do 29 stycznia 2016 roku.

Zeznawali już najważniejsi świadkowie. Co dalej?
- Przesłuchanych ma być łącznie blisko 60 osób. W sumie tyle pojawia się w materiale śledczym, ale ta liczba może się zmieniać, bo jeśli obrońca zażąda przesłuchania biegłych, to sędzia może się do tego wniosku przychylić - mówi nam Bartosz Sapota, pełnomocnik rodziny oskarżonego Dariusza P.

Najważniejsi świadkowie zeznawali już przed sądem. Szczegółowe wyjaśnienia złożył sam Dariusz P., jego syn Wojciech, najbliższa rodzina - tj. teściowie, szwagier, szwagierki - oraz strażacy biorący udział w akcji. Sędzia może chcieć przesłuchać jeszcze m.in. biegłych ds. pożarnictwa, by szczegółowo pochylić się nad przyczyną powstania ognia, której strażacy nie potrafili precyzyjnie określić.

Warto zaznaczyć, że cała sprawa podzieliła rodzinę oskarżonego. Część z nich wierzy Dariuszowi P., inni mają ogromne wątpliwości. Z kolei jawność zeznań Wojtka została wyłączona ze względu na dobro sprawy. Przypomnijmy, jak toczy się proces. Zaczynając od ostatnich zeznań strażaków biorących udział w akcji ratowniczo-gaśniczej...

Makabryczne odkrycie strażaków. Myśleli, że źle trafili
10 maja 2013 roku, piętnaście minut przed godziną 2 w nocy, przed domem przy ul. Ździebły w Jastrzębiu-Zdroju pojawiają się trzy wozy strażackie, w których znajduje się łącznie 12 strażaków. Mundurowi myślą, że trafili pod zły adres, bo wokół panuje cisza i spokój. Nie widać nawet dymu i płomieni, choć według zgłoszenia właśnie tutaj wybuchł pożar. Dopiero po chwili dociera do nich krzyk. Jeden ze strażaków widzi w oknie szczytowym młodego chłopaka, który do niego macha.

- Natychmiast złapałem za drabinę i ruszyłem z kolegą do okna. Wojtek wychylał się z niego, by uciec od dymu. Po drabinie zszedł w samych slipkach, o własnych siłach. My go asekurowaliśmy. Później kolega ruszył po jego siostrę, 18-letnią Justynę, która znajdowała się w pokoju obok - relacjonował 25-letni Tomasz Piechaczek, jeden ze strażaków biorących udział w akcji. Podczas ratowania Wojtka i Justyny, reszta strażaków wyważała już mocne, prawdopodobnie antywłamaniowe drzwi wejściowe. Zajęło im to ok. 8-10 minut.

- Wchodziłem do budynku od strony frontowej, chyba jako trzeci. Panowało tam bardzo duże zadymienie, szedłem więc za innym strażakiem. Po jakimś czasie usłyszałem krzyki kolegów, wszedłem po schodach i w połowie drogi dostrzegłem, jak dwóch strażaków ewakuuje jakąś kobietę. Pomogłem im, to była chyba matka. Później dalej przeszukiwałem piętro. Na ziemi pod zielonym kocem w jednym z pokoi, przy drzwiach sypialni, znalazłem najmłodszą dziewczynkę. Wyniosłem ją sam na rękach - zeznawał też 28-letni strażak, Paweł Ptak.

Następnie strażacy wydobywali z domu kolejnych członków rodziny P. Nie pamiętają kolejności, ale od razu przystępowali do reanimacji wyciągnietych poszkodowanych. Wszyscy znalezieni lokatorzy byli nieprzytomni - żona i czworo dzieci Dariusza P. Na miejscu lekarz stwierdził zgon 18-letniej Justyny. 4-letnia Agnieszka zmarła w drodze do szpitala, a w samym szpitalu zmarła 40-letnia Joanna, żona oskarżonego, oraz 9-letni Marcin. Dwa dni później zmarła również 13-letnia Małgorzata. Przeżył jedynie syn Dariusza P., Wojtek.

Rodzina jest podzielona. ,,Nie wierzę, że to zrobił!”
Na rozprawie z 7 września zeznawał najpierw syn oskarżonego, Wojciech. Na czas przesłuchania Wojtka proces został jednak utajniony. Sąd tłumaczył wyłączenie jawności dobrem sprawy. Pod koniec poniedziałkowej rozprawy zeznania zdążył jeszcze złożyć teść Dariusza P., Zbigniew Ch., który najpierw twierdził, że zięć jest niewinny, jednak przyznał, że o wielu aspektach sprawy wcześniej nie wiedział i teraz nie jest już pewien.

- To, czego się dowiedziałem w trakcie śledztwa, podważa zaufanie co do wiarygodności Darka. Po jego mistyfikacjach związanych z SMS-ami i podpaleniami nie mogę powiedzieć, że nie mam wątpliwości. Na tej podstawie nie mogę też jednak sądzić, że jest winny i to zrobił - mówił wówczas teść oskarżonego. Z kolei w trakcie rozprawy, która miała miejsce dwa dni później (9 września) zeznania złożyły cztery osoby: Monika M. i Elżbieta G., szwagierki Dariusza P., oraz teściowa mężczyzny, Barbara Ch., i jego szwagier, Krzysztof Ch.

Rodzina podzieliła się na ,,dwa obozy”. Jedna ze szwagierek, Elżbieta G., ze łzami w oczach mówiła, że nie wierzy w winę Dariusza P. Jej słowa potwierdzała też teściowa oskarżonego. - Znam Darka tyle lat, to była dobra rodzina. Nie mieści mi się w głowie, by mąż mojej córki i ojciec wnucząt mógłby coś takiego zrobić. Nie wierzę, że ten pożar spowodował mój zięć - mówiła Barbara Ch. O wiele więcej wątpliwości, podobnie jak teść oskarżonego, miała druga szwagierka - Monika M. - oraz szwagier - Krzysztof Ch. - Fakt zawarcia polis na życie przed pożarem, a później morderstwo... Jak w filmie. To zwiększyło moje wątpliwości. Odczytałem te polisy jako ewentualny motyw - opowiadał o swoich wątpliwościach w sądzie Krzysztof Ch. Przed samą tragedią, w kwietniu, oskarżony zawarł dwie polisy na życie, w tym na żonę. Według śledczych, zawarto je z myślą, by po śmierci zgarnąć pieniądze i spłacić część długów.

Dariusz był poczytalny, choć w głowie ma “Waldiego”
Przypomijmy, że już w 2014 roku, konkretnie 30 grudnia, do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach wpłynął oficjalny dokument biegłych - dwóch psychiatrów i psychologa - którzy na 100 stronach dokładnie opisali przypadek Dariusza P. na podstawie ośmiotygodniowej obserwacji w szpitalu. W ich opinii mężczyzna był świadomy swoich czynów i może odpowiadać przed sądem. Tymczasem oskarżony zeznaje, że to ,,Waldi”, tajemnicza postać w głowie oskarżonego, dyktował mu treść SMS-ów, które do siebie wysyłał, podając się za rzekomego podpalacza.

- To głos. Ja tego nie rozumiem - mówił Dariusz P. Uważał również, że jest niepoczytalny - wbrew opinii biegłych. W akcie oskarżenia czytamy, że oskarżony sam do siebie pisał sms-y, pochodzące rzekomo od podpalacza. Kupił nawet w tym celu dwa telefony. Podszywał się pod rzekomego podpalacza, który miał się z nim kontaktować. Skoro twierdzi, że nie stoi za podpaleniem, to po co wysyłał do siebie smsy? A pierwsze wiadomości wysłał w… dniu pogrzebu rodziny, jeszcze z parafialnego parkingu!

,,Proces poszlakowy” czy ewidentna wina?
26 września miał minąć środek zapobiegawczy zastosowany wobec Dariusza P. Był nim tymczasowy areszt oskarżonego. Na ostatniej rozprawie, 18 września, mężczyzna razem z obrońcą prosili o zmianę środka zapobiegawczego. Stanowczo sprzeciwił się temu prokurator.

- Wnioskuję o to, by sąd przedłużył czas trwania aresztu oskarżonego, ponieważ przesłanki wskazują jasno, że jest wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez Dariusza P. zarzucanego mu czynu - wymieniał prokurator w uzasadnieniu.

Tymczasem obrońca Dariusza P. twierdził, że środek zapobiegawczy nie może być antycypacją przyszłej kary, a przesłanka ,,ucieczki” jest bezpodstawna. - Trzeba zwrócić uwagę, że to cały czas jest proces poszlakowy. Żadne z nich się nie umocniły, a niektóre wręcz są nieaktualne - podkreślał mecenas Krajcer.

Ostatecznie sąd zdecydował o przedłużeniu tymczasowego aresztu Dariusza P. do 29 stycznia 2016 roku. Co ciekawe, wnioskującego o to prokuratora poparli członkowie rodziny oskarżonego: szwagier i szwagierka, a także teść.

- Istnieje szansa, że w przypadku uznania winy Dariusza P. zostanie zastosowana bardzo surowa kara, a to wystarczający powód, by przedłużyć areszt - uzasadniał sędzia Ryszard Furman. Kolejne rozprawy za miesiąc. Terminy wyznaczono na 21 października, 4 i 13 listopada.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl Nasze Miasto