Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Emerytowani górnicy: Kompania nas szantażuje!

Magdalena Balicka
Magdalena Balicka
Emerytowani górnicy czują się szantażowani przez Kompanię Węglową. Są przestraszeni. Dostaną wywalczoną tonę węgla, ale dopiero gdy podpiszą niekorzystne oświadczenia

Deputat. Renciści i emerytowani górnicy z Kompanii Węglowej, którzy dzięki sądowym pozwom wywalczyli odebraną im przez zarząd spółki tonę węgla i tak czują się oszukani. Żeby dostać talon na surowiec albo zwrot gotówki, muszą podpisać oświadczenie, w którym biorą na siebie koszty sądowe.

- To bezprawie i szantaż - grzmi Kazimierz Miszczyk z Chrzanowa, który pracował pod ziemią Janiny w latach, gdy zarządzała nią jeszcze Kompania. - Gdyby nie pozwy sądowe byłych górników, spółka nie oddałaby nam deputatu. Dzięki takim jak ja skorzystali wszyscy. Dlaczego teraz mam pokrywać koszty sądowe, by odzyskać to, co zgodnie z prawem wywalczyłem? - dopytuje zdenerwowany.

W poniedziałek przez ponad trzy godziny stał w kolejce po talon w punkcie na ul. Górniczej w Libiążu. Gdy otrzymał oświadczenie, zabrał je ze sobą, nie podpisując. Przez to talonu nie dostał. Miał podpisać, że pokryje ewentualne koszty sądowe procesu z kopalnią. - To zwykły świstek papieru niepoparty żadnym paragrafem prawnym, żadną ustawą - uważa mężczyzna. Pismo zamierza zanieść do prawnika i poradzić się, co robić.

- W przyszłym roku też będziemy składać pozwy zbiorowe, bo Kompania już zapowiedziała, że zabierze nam cały deputat, czyli trzy tony - mówi mężczyzna.
Anna Malik, która odstała swoje po odbiór talonu, musiała oświadczyć, że w sądzie nie była, nie pójdzie i żadnych roszczeń do Kompanii nie będzie miała.- Na szczęście nic nie ryzykuję, bo faktycznie pozwu złożyć nie zdążyłam. Ci, którzy w sądzie byli, a fałszywie podpisali oświadczenie dla węgla, mogą mieć problem - ostrzega pani Anna.

Dwie pracownice Kompanii Węglowej, które w Libiążu obsługują byłych górników zlikwidowanej kopalni Siersza, przyznają, że mają dwa wzory oświadczeń, w zależności, czy ktoś był już w sądzie czy nie. - Nic mówić jednak nie możemy - ucinają kobiety.
Pan Marian i Kazimierz także w poniedziałek wyszli z kolejki z kwitkiem. - Niczego podpisywać nie będziemy. To trzeba wyjaśnić. Lepiej się chwilę wstrzymać, bo taki podpis może nas słono kosztować - komentują mężczyźni.

Wanda Jagoda z Libiąża zwraca uwagę na jeszcze inny problem z odbiorem talonów. W ubiegłą środę stała od godziny 8 do 12 w gigantycznej kolejce wraz z tłumem starszych, schorowanych ludzi. - Nie było ani jednej ławeczki, na której mogliby przycupnąć. Ludzie tyle nie mogą wystać - opowiada zdruzgotana kobieta. Gdy przepuściła starszą koleżankę po zawale serca, kilka osób z kolejki obrzuciło ją obelgami. - Ludzie zachowywali się tak, jakby stali za ostatnią kromką chleba. A ochrona, która wpuszczała do środka, nie podstawiła ani jednego krzesła w poczekalni - żaliła się pani Wanda, prosząc nas o interwencję.

Gdy przyjechaliśmy do punktu w Libiążu, kilka godzin później, w poczekalni stała już ławka. Mogła pomieścić jednak nie więcej niż cztery szczupłe osoby.
Tomasz Głogowski, rzecznik Kompanii Węglowej, mimo obietnicy nie skomentował sprawy. Jak sam przyznał, od wtorku nie udało mu się "dopchać" do prezesa. Ma teraz inne problemy na głowie - strajk górników.

Sytuacja Kompanii Węglowej jest bardzo trudna
**

Akcja protestacyjna w obronie czterech kopalń, w tym "Brzeszcz" wskazanych przez rząd do likwidacji w programie naprawczym, rozpoczęła się 7 stycznia.

Wtedy strajk pod ziemią w "Brzeszczach" zaczęli pierwsi górnicy. Od czwartku, 8 stycznia na dole przebywa w tej kopalni ponad 700 górników. Jednocześnie trwa akcja protestacyjna w innych zagrożonych likwidacją kopalniach. W kolejnych dniach do protestów przyłączyły się załogi innych zakładów Kompanii Węglowej.

Z górnikami strajkującymi pod ziemią solidaryzują się mieszkańcy gmin, w których istnieją te cztery najbardziej zagrożone kopalnie. Przed zakładem w Brzeszczach akcja zaczęła się w ub. piątek, gdy zgromadziło się kilkaset osób. Od niedzieli wieczorem w Brzeszczach trwa blokada drogi wojewódzkiej 933. Uczestnicy manifestacji przechodzą przez pasy z jednej strony jezdni na drugą. Zapowiadają, że nie zejdą z drogi, dopóki ostatni górnik strajkujący na dole nie wyjedzie na powierzchnię.

A Nie wiadomo, kiedy rozmowy związkowców z delegacją rządową mogą zostać wznowione.
Premier Ewa Kopacz po zakończeniu poniedziałkowej tury negocjacji stwierdziła, że jej propozycje przedstawione w poniedziałek pozostają cały czas aktualne. Przewidują one m.in., że cztery zakłady wskazane do likwidacji po przekazaniu do Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK) nie będą automatycznie skazane na wygaszenie. Będą miały czas, aby udowodnić, że są rentowne. Zdaniem związkowców, na razie SRK gwarantuje działalność jedynie przez trzy miesiące. Potrzebne są zmiany w ustawie o górnictwie. Dopóki ich nie ma, trudno na ten temat konkretnie rozmawiać.

Pojawili się inwestorzy gotowi kupić trzy z czterech zagrożonych kopalń.
Związkowcy uważają, że nie są to wiarygodne propozycje.

Także kopalnie, które nie są pod skrzydłami Kompanii Węglowej, solidaryzują się z jej górnikami.
W środę po południu szef związkow zawodowych "Solidarność" z libiąskiej kopalni Janina zapowiadał, że w czwartek część górników nie wyjedzie po pracy na powierzchnię. - Będziemy strajkować do czasu, aż nasi przyjaciele wynegocjują dla siebie godne warunki. Z solidarności z nimi - tłumaczył Stanisław Kurnik z Libiąża.

Dzisiaj w Sejmie ma odbyć się głosowanie nad ustawą dotyczącą programu naprawczego ogłoszonego przez rząd.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto