Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jastrzębie-Zdrój: Historia uzdrawiających solanek

Katarzyna Spyrka
Po latach starań w tym roku, w Parku Zdrojowym w końcu ma się rozpocząć budowa fontanny solankowej . - Planujemy budowę obiektu mającego służyć inhalacjom solankami jodowymi, poprzez odtworzenie dawnej, zniszczonej w okresie powojennym formy gloriety z bocznymi podcieniami, w której po jej zamknięciu przeszkleniem należałoby umieścić instalację solankową. W tej chwili są wykonywane projekty - poinformowała nas Katarzyna Wołczańska, rzeczniczka Urzędu Miasta w Jastrzębiu-Zdroju. Fontanna będzie gotowa prawdopodobnie w przyszłym roku. Miasto wyda na ten cel około pół miliona złotych. Taka fontanna działała tu przez około 50 lat, od początku funkcjonowania dawnego uzdrowiska w XIX wieku aż do początku XX wieku. Była wykorzystywana do inhalacji.

Jastrzębskie solanki robiły furorę
Od czasów, kiedy w Jastrzębiu istniało uzdrowisko, kuracjusze ze wszystkich stron Polski przyjeżdżali tu m.in. po to, żeby wykąpać się w leczniczych solankach. Oprócz kąpieli, miejscowe sanatoria proponowały też inne usługi z solanką w roli głównej. Powodzeniem cieszyły się też inhalacje, które miały tak samo wiele korzyści, jak spacer w nadmorskim kurorcie.
Mówiło się, że ze względu na bardzo wysoką zawartość jodu, solanki z Jastrzębia i Zabłocia, które później były dostarczane do kurortu w Jastrzębiu, były jednymi z najlepszych w całej Polsce, żeby nie powiedzieć w Europie. Ale solanka była stosowana nie tylko do zabiegów. Była również składnikiem diety. Wody z solanką można było się napić w pijalni, a już prawdziwym rarytasem był chleb z dodatkiem solanki. Chleb, który przez lata był wizytówką piekarni "Gomola" w Zdroju.

Trzy pokolenia walczyły o solankę
Rodzina Gomolów ze Zdroju solankami zajmuje się od pokoleń. Niegdyś dziadek, potem ojciec - Józef, a teraz także syn - Grzegorz.
- Kiedyś cały przemysł w Jastrzębiu opierał się na uzdrowisku. Mój dziadek szybko zauważył, że jest duże zapotrzebowanie na pieczywo i zaczął jeszcze przed wojną budować piekarnię. Tam zaczął wypiekać chleb na solankach. W 1945 roku niestety został wywieziony na wschód i już nie wrócił. Recepturę na szczęście zapamiętał mój ojciec - wspomina Grzegorz Gomola, dzisiaj właściciel piekarni.
- To on z uporem maniaka w 1957 r. doprowadził do przeprowadzenia pierwszych badań na solankach. Zależało mu, żeby opatentować to pieczywo, ponieważ mogło się ono przyczynić do poprawy zdrowia w całym kraju. Zwłaszcza, że ciągle wszędzie huczało o tym, jaki to w Polsce mamy problem z brakiem jodu - wspomina pan Grzegorz.

Pieczywo z solanką leczyło górników

W 1978 roku Śląska Akademia Medyczna zajęła się badaniami nad właściwościami pieczywa z solanką. W szpitalu górniczym w Jastrzębiu-Zdroju rozpoczęło się testowanie niezwykłego chleba. Otrzymywali go m.in. górnicy i hutnicy.
- Jak się potem okazało, lekarze wystawili bardzo pozytywną opinię nam - jako producentom tego chleba, a tym samym poparli nasz pomysł, żeby pieczywo opatentować i wprowadzić do podstawowej diety chorych. Pomysł był genialny. Nikt z tym nie dyskutował. Ale chętnych, czyli ministrów zdrowia, którzy by wsparli ten pomysł od początku do końca, aby w ten prosty sposób zaczęli leczyć ludzi, nie było. Stanęło na tym, że obecnie nie możemy legalnie tego pieczywa piec - mówi Grzegorz Gomola.

Nawet na minutę nie przestali myśleć o solance
Uzdrowisko oficjalnie w Jastrzębiu nie działa od 1994 roku. Od tego czasu, solanki dla jastrzębian były tylko wspomnieniem. Po pierwsze, sanatoria i gabinety, w których stosowano solanki, zostały zamknięte. Po drugie, solanki w związku z prowadzeniem coraz to bardziej intensywnej eksploatacji podziemnej przez jastrzębskie kopalnie, właściwie zaniknęły.

Pozostały solanki z Zabłocia, z których jastrzębskie uzdrowisko również czerpało.
- Pojawiła się propozycja, żeby je odkupić od uzdrowiska, które stało się właścicielem. Nie wahaliśmy się. Postawiliśmy na to wszystkie pieniądze. Tyle już poświęciliśmy życia solankom, że inna decyzja nie wchodziła w grę - wspomina pan Gomola, który w 1995 roku stał się właścicielem solanek. A wszystko to, jak mówi, dzięki papieżowi Janowi Pawłowi II.

- W dniu, kiedy miał się odbyć ustny przetarg w Strumieniu, do Skoczowa z pielgrzymką przyjechał Ojciec Święty. Miasto było tak zakorkowane i my tym wszystkim tak przejęci, że nie zdążyliśmy dojechać na ten przetarg. Podobno wszyscy inni też. Ale potem tak jakoś wyszło, że zainteresowani się wykruszyli i przy kolejnym podejściu do kupna, wygraliśmy ten przetarg - wspomina dziś Grzegorz Gomola.

Kiedy wszystko już było w jego rękach, stał się spokojniejszy. Kwestią czasu miało być ponowne korzystanie z leczniczych właściwości niezwykłych solanek w rodzinnym Jastrzębiu. Bo inne gminy na Podbeskidziu podchwyciły pomysł. Dziś fontanna solankowa w Strumieniu jest jedną z największych atrakcji okolicy. Fontanna czerpie bowiem solankę jodowo-bromową ze źródła znajdującego się właśnie w Zabłociu. Rozpylana woda tworzy mgiełkę, dzięki czemu osoby siedzące w pobliżu fontanny mogą wdychać jod. Według badań, w solance z Zabłocia znajdują się aż 144 miligramy jodu w litrze. A woda morska w Bałtyku ma 2-3 miligramy na litr!

Powróciła do Zdroju kawiarenka
W ubiegłym roku w Parku Zdrojowym w pewnym stopniu nastąpił powrót do tradycji. Odtworzono kawiarenkę letnią. 15 sierpnia 2012 roku kawiarenka została otwarta, a kilka tygodni później klienci mogli się tu już inhalować podczas picia kawy czy delektowania się ciastem z oryginalną solanką z Zabłocia.
- Skoro to się udało, to znaczy, że warto było i warto walczyć dalej. Oczywiście wiele razy słyszałem, że budowa fontanny solankowej w Parku Zdrojowym jest nikomu niepotrzebna i że szkoda drzew, która może ona rzekomo zniszczyć - mówi pan Grzegorz. To m.in. dzięki jego konsekwencji i setkom rozmów odbytym na temat właściwości solanek, udało się powoli przekonać jedną, a potem drugą i kolejne ważne osoby do wykorzystywania jej.

Solanką inhalują się już dzieci w szkole
Krok po kroku udało się doprowadzić do skutku kolejną inwestycję z solanką w roli głównej. - W naszej podstawówce w Zdroju od początku okresu grzewczego na kaloryferach w klasach są zamontowane specjalne pojemniczki z solanką. Wraz z ciepłem, parują one do powietrza i dzieciaki przez czas pobytu w klasie wdychają ją i co z tego wynika, nie trzeba mówić. Gdyby tak postępowano w każdej szkole, dzieci nie cierpiałyby na niedobór jodu i nie musiałyby jeździć na zieloną szkołę nad morze, żeby wdychać nadmorskie powietrze - kwituje Gomola. Pomysł od początku w szkole promowała radna Bernadeta Magiera.
- Jedyny koszt, jaki musieliśmy ponieść w związku z tą solanką, to zakup pojemniczków z solanką, które kosztują kilkanaście złotych za sztukę - mówi radna Magiera.

W tym roku tradycja znów wróci do Jastrzębia
- Cieszę się, że w tym roku zacznie się budowa fontanny, bo to daje ogromną satysfakcję, że wszystko, co robiłem do tej pory miało sens - kwituje Grzegorz Gomola. Zdaje się, że na tym nie skończy swojej walki, bo jeśli znajdzie sponsora na prowadzenie badań nad pieczywem z solanką, być może za parę lat jastrzębianie znów kupią u niego leczniczy chleb wypiekany na bazie solanki?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl Nasze Miasto