Śmiertelne potrącenie Angeliki w Jastrzębiu. ZNAMY wyniki śledztwa.
12 lat więzienia grozi 34-letniemu Aleksandrowi M. za śmiertelne potrącenie 17-letniej Angeliki i ucieczkę z miejsca wypadku. - Nie zatrzymałem się, bo myślałem, że potrąciłem sarnę - tak brzmi od początku jego linia obrony, którą wkrótce przedstawi przed sądem.
Prokuratura w Jastrzębiu zakończyła właśnie śledztwo w tej bulwersującej sprawie, przesyłając do Sądu Rejonowego w Jastrzębiu-Zdroju akt oskarżenia. Czy dano wiarę w jego relację? Nie do końca, ale nie dało się udowodnić, że 27 listopada ub. roku jechał po pijaku swoim prywatnym fordem windstarem. Bo zatrzymano go dopiero w nocy z 28 na 29 listopada, koło godz. 0.30 w jego rybnickim mieszkaniu.
Postawiliśmy mu prócz zarzutu potrącenia i ucieczki, zarzut posiadania grama marihuany, do czego się przyznał - wyjaśnia prowadząca sprawę prokurator Izabela Dydowicz. W śledztwie nie udało się odpowiedzieć również na drugie kluczowe pytanie. Czy gdyby kierowca zatrzymał się po potrąceniu dziewczyny i udzielił jej pomocy, miałaby jakiekolwiek szanse na przeżycie. Obrażenia po uderzeniu głowy i klatki piersiowej były śmiertelne, dziewczyna zginęła niemal natychmiast.
Przypomnijmy, do tego dramatycznego wydarzenia doszło koło godz. 17 przy ul. Libowiec (na tym odcinku nie ma chodnika) 27 listopada 2013 r. Wiadomo, że 17-latka szła prawidłową stroną jezdni. Nagle przodem uderzył ją jadący fordem windsta-rem 34-latek, prywatnie pracujący jako kurier w katowickiej firmie. Siła uderzenia wyrzuciła dziewczynę do rowu. Na miejscu pozostały ślady samochodu - lusterko, antena samochodowa, kawałki błękitnego lakieru. Kierowca jednak się nie zatrzymał i popędził dalej. Dlaczego? Skoro uważał, że potrącił sarnę, dlaczego się nie zatrzymał, by to sprawdzić? Czy był pijany? Palił trawkę? Dowodów nie ma, ale przyjdzie mu się z tego zachowania tłumaczyć przed sądem…
Ciało nastolatki leżące w rowie znalazła rodzina, zaniepokojona tym, że nastolatka długo nie wraca do domu. Szybko ustalono, że pozostawione na miejscu ślady pochodzą z rzadkiego modelu forda windstara, więc dotarcie do jego właściciela było tylko kwestią czasu.
- Mężczyzna przebywa w areszcie, skąd oczekuje na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy - wyjaśnia prokurator Dydowicz.
Aleksander M. podczas przesłuchań sprawiał wrażenie skrajnie załamanego. Uważa, że to również jego prywatna tragedia. Jest żonaty, ma dziecko.
Śmiertelne potrącenie Angeliki w Jastrzębiu. Co sądzicie o tej sprawie?
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?