Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowe Zacisze zamknięte po śmierci didżeja? NOWE INFORMACJE [FOTO]

Bartosz Wojsa
Pobicie w Jastrzębiu: zmarł skatowany didżej
Pobicie w Jastrzębiu: zmarł skatowany didżej KMP Jastrzębie-Zdrój
Pobicie w Jastrzębiu: zmarł skatowany didżej. 40-letni Krzysztof Linde po tygodniowej walce w cieszyńskim szpitalu, zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Podejrzany zgłosił się już do prokuratury i usłyszał zarzuty.

Pobicie w Jastrzębiu: zmarł skatowany didżej

Brutalnie pobity, wywleczony przed bar i pozostawiony bez pomocy, która przyszła dopiero kilka godzin po zdarzeniu – o godz. 12 w południe, 40-letni Krzysztof Linde zmarł. Został skatowany w lokalu „Nowe Zacisze” na os. Przyjaźń w Jastrzębiu-Zdroju, w którym – na imprezie – pełnił rolę didżeja.

W lokalu zapewniają, że 40-latek otrzymał pomoc, ale siostra didżeja, Katarzyna Linde, temu zaprzecza. – Czy pomocą jest wytarganie ciała brata i porzucenie na ławce, żeby móc zamknąć bar? – pyta zrozpaczona.

Mężczyzna zmarł wczoraj o godz. 12.15 w cieszyńskim szpitalu. Jastrzębska policja milczy na temat okoliczności zdarzenia, do którego doszło w lokalu uznawanym za jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc w Jastrzębiu-Zdroju.

Jak udało się nam dowiedzieć, do pobicia didżeja doszło w barze, tuż po imprezie, którą prowadził. Jak podają świadkowie, 40-latek miał nie zagrać piosenki, której domagali się sprawcy – i za to właśnie został skatowany.

– Właściciel baru i pracownicy nie udzielili mu pomocy. Dopiero po kilku godzinach, o 12 w południe, bar przyszła otworzyć pracownica, która znalazła mojego brata i dopiero zadzwoniła na pogotowie. Wcześniej, gdy pracownicy zamykali bar, nie widzieli człowieka z roztrzaskaną głową na ławce? Nie wierzę w to – mówi siostra didżeja.

Tymczasem jastrzębska policja podaje, że w niedzielę około godz. 14 oficer dyżurny otrzymał informację o poważnie rannym 40-latku, znalezionym w pobliżu baru na „Przyjaźni”. – Zajmujący się sprawą policjanci ustalili, że obrażenia, których doznał jastrzębianin, powstały najprawdopodobniej w wyniku pobicia – mówi Magdalena Szust z jastrzębskiej policji.

40-latek najpierw trafił do jastrzębskiego szpitala, ale później przeniesiono go na oddział intensywnej terapii w Cieszynie, gdzie po tygodniowej walce zmarł wczoraj o godz. 12.15.

Z nieoficjalnych źródeł wynika, że sprawca lub sprawcy, bo mogło być ich więcej, skakali mężczyźnie po głowie. – Gdy barmanka wychodziła z lokalu, on leżał na ławce. Później, gdy po południu szła do pracy, nadal tam leżał i dopiero wtedy zareagowała – mówi osoba, która woli pozostać anonimowa.

Policja opublikowała wizerunek mężczyzny, który jest podejrzany o śmiertelne pobicie didżeja, a kilka godzin po tym, jak na naszym portalu jako pierwsi poinformowaliśmy o śmierci didżeja, 27-letni Adrian S. sam zgłosił się do Prokuratury Rejonowej wJastrzębiu.

– Przyszedł do niej z mecenasem – mówi Bronisław Wójcik z jastrzębskiej policji. Adrian S. usłyszał już zarzut uszkodzenia ciała ze skutkiem śmiertelnym, za co może trafić do więzienia nawet na 12 lat.

„Odwołujemy poszukiwania 27-letniego mężczyzny, prowadzone w związku ze śmiertelnym uszkodzeniem ciała, do którego doszło w ubiegłą niedzielę w jednym z lokali w Jastrzębiu-Zdroju. Poszkodowany w wyniku tego zdarzenia 40-latek zmarł 2 września w cieszyńskim szpitalu. Poszukiwany mężczyzna zgłosił się do Prokuratury Rejonowej w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie został zatrzymany. Obecnie prowadzone są z nim czynności procesowe” – czytamy w komunikacie jastrzębskiej policji.

W całym zdarzeniu intrygujące jest także zachowanie przedstawicieli lokalu „Nowe Zacisze”, którzy odcinają się od zdarzenia. Z sieci zniknęły numery kontaktowe do klubu, ale udało nam się z nimi skontaktować za pomocą Facebooka. – Informacje podawane w internecie i na różnych portalach nie są prawdziwe. Osoba, która jest winna, jest poszukiwana – odpisano nam zdawkowo.

Zapytaliśmy o to, dlaczego tak późno udzielono pomocy mężczyźnie? – Pomoc została udzielona – ucina temat „Nowe Zacisze”. Pracownicy nie chcieli odpowiedzieć, czemu nikt nie pomógł pobitemu wcześniej ani dlaczego nikt nie zareagował, kiedy jeszcze w lokalu mężczyzna został napadnięty.

– Nie mamy nic do dodania – zakończyli szybko rozmowę. Tymczasem Katarzyna Linde próbowała sama uzyskać informację, jak to się stało, że jej brat nie otrzymał pomocy od razu.

– Teraz zwijają interes. Byłam tam, bar jest zamknięty, wszystko jest zabierane do dużego samochodu. Pan mi powiedział, że „zamknięte z powodu nagłej sytuacji” – relacjonuje pani Katarzyna.

Lokal wystosował komunikat, w którym podkreśla, że Krzysztof Linde jest ich przyjacielem. „Jest nam przykro, że zostaliśmy oskarżeni o coś, czego nie zrobiliśmy. Bardzo współczujemy rodzinie Krzysia (...)” – czytamy w oświadczeniu.

– Ludzie boją się zeznawać, bo na tym osiedlu mieszkają niebezpieczne typy. Mam nadzieję, że sprawca odpowie za to, co zrobił, a właściciele i pracownicy „Nowego Zacisza” zostaną ukarani za to, że nie pomogli na czas mojemu bratu – zaznacza jastrzębianka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl Nasze Miasto