Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Justyna Święty-Ersetic o modelingu nie marzyła. Chciała grać w piłkę [ZDJĘCIA, WIDEO]

Arek Biernat
Powitanie Justyny Święty-Ersetic w Raciborzu po udanych Mistrzostwach Europy w Berlinie
Powitanie Justyny Święty-Ersetic w Raciborzu po udanych Mistrzostwach Europy w Berlinie Arkadiusz Biernat
O modelingu nigdy nie marzyłam. Zawsze chciałam zostać piłkarką - mówi z uśmiechem Justyna Święty-Ersetic. Podążyliśmy śladami podwójnej mistrzyni Europy z Berlina. - Zawsze ciężko trenowała. Nawet, jak nie było warunków. Kiedy trzeba było, zakładała w zimę kolce i biegała po pokrytej lodem drodze - słyszymy w Raciborzu.

Justyna Święty-Ersetic, dwukrotna mistrzyni Europy w lekkoatletyce o treningach, początkach swojej kariery i poradach dla młodszych kolegów i koleżanek (Wideo Arek Biernat, Grzegorz Bargieła)

Pracowita, piękna i zawsze uśmiechnięta. Taka jest Justyna Święty-Ersetic. Nigdy nie marzyła o karierze modelki. Choć gdyby wybrała wybieg zamiast bieżni, to wszyscy w Raciborzu są przekonani, że i w tej dziedzinie dzięki swojej pracowitości i charakterowi zaszłaby daleko. Modelką nie została. Nie jest również piłkarką, o czym myślała w młodzieńczych latach, kiedy kobieca drużyna RTP Unii Racibórz święciła liczne sukcesy na ekstraligowych boiskach z mistrzostwem Polski włącznie.

Przełaje, a potem bieżnia

Przez Szkolny Klub Sportowy... a właściwie przez świetnie przygotowanych do swojej roli trenerów z Raciborza trafiła do biegania. Zanim jednak stanęła na bieżni, próbowała swoich sił w ciężkich przełajach.

CZYTAJ TEŻ. Policjanci z KPP Racibórz wystawili o ponad 700 mandatów mniej [CZYTAJ]

- Skierował ją do mnie nauczyciel wychowania fizycznego z Ocic, gdzie Justyna chodziła do szkoły. Nie trenując wcześniej zajęła 6. miejsce na silnie obsadzonych zawodach. Była zmęczona, ale już wtedy można było zobaczyć ten jej pazur i charakter. Pomyślałam, że jak ona już wtedy tak się prezentowała bez treningu, to trenując będzie z niej dobry sportowiec - wspomina Beata Szyjka ze Szkoły Podstawowej nr 15, u której Justyna zaczynała przygodę z lekką atletyką na SKS-ie.

Dwa treningi w tygodniu w szóstej klasie podstawówki były dopiero zapowiedzią tego, co ją czekało dalej. - Widziałem ją na tych zawodach przełajowych. Nie wygrała, ale było widać, że ma doskonałe predyspozycje wytrzymałościowe i kondycyjne. Wyróżniała się na tle innych zawodników. Namówiliśmy rodziców, aby poszła do szkoły sportowej - podkreśla Piotr Morka, który przez sześć lat trenował Justynę w dzisiejszym Zespole Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego w Raci-borzu (najpierw w gimnazjum, a później w liceum).

To tam zaczęła się prawdziwa praca. Lekcje, dwa treningi dziennie. Początki nie były łatwe.

- Nie bardzo to mi się podobało. Było ciężko. Trochę miałam inne wyobrażenie. Myślałam, że przebiegnę 60, 100 metrów i na tym zakończy się trening. Życie to zweryfikowało... Ale polubiłam to i tak jest do tej pory - wspomina z uśmiechem Justyna Święty-Ersetic.

U każdego młodego sportowca bywają ciężkie dni. Justynę na tle pozostałych wyróżniał charakter i pracowitość.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

- Pracuś. Nigdy nie trzeba było jej specjalnie mobilizować do pracy. Była twarda. Trenowała z chłopcami, którzy widząc, że ona nie tylko wytrzymuje tempo, ale często jest szybsza od nich, łapali się za głowy. Jak się widzi zawodniczkę, która wytrzymuje z chłopcami, to widać, że ma się do czynienia z doskonałym „materiałem” - zaznacza Piotr Morka.

Przygotowany przez trenerów odpowiedni plan treningowy, olbrzymia pracowitość i zaangażowanie jeszcze w latach szkolnych procentowały medalami w młodzieżowych zawodach.

- Ciężko pracowała i polubiła wysiłek, który jej nie przeszkadzał. W zimę na obozach w górach zakładała kolce i biegała po pokrytej śniegiem i lodem drodze, co później pozwoliło jej zdobywać medale w hali. Dziś się z tego śmiejemy, ale Justynę można było przygotowywać w każdych warunkach. Nie przeszkadzał jej brak warunków. Nie każda dziewczyna chce się męczyć. Niektóre wolą pójść do kawiarni na kawę. Justyna taka nie była. I to teraz procentuje - podkreśla Piotr Morka.

Najlepsza reklama Raciborza

Pracowitość i silny charakter mogliśmy zaobserwować w 2017 roku. Tuż przed mistrzostwami świata w Londynie, a po dobrych występach w Halowych Mistrzostwach Europy (złoto sztafety 4x400 m i brąz indywidualnie na 400 m) doznała bolesnej kontuzji stawu skokowego. Pod dużym znakiem zapytania stanął jej występ. W ciągu półtora miesiąca z pomocą sztabu medycznego i szkoleniowego stanęła na nogi.

- Byliśmy w tym samym czasie z obozem nad morzem. Codziennie widzieliśmy się i rozmawialiśmy z Justyną. Płakała, ale ciężko pracowała - wspomina Beata Szyjka.

Bieg indywidualny w Londynie zakończyła na eliminacjach. Bardzo mocno to przeżyła. Była pewna, że nie wystartuje w sztafecie. Ale w finale Aleksander Matusiński postawił na nią i to na ostatniej zmianie, gdzie zawsze biegają najmocniejsze zawodniczki.

CZYTAJ TEŻ. Policjanci z KPP Wodzisław Śl. wystawili o ponad tysiąc mniej mandatów. [CZYTAJ]

- Obawiałam się, ale postanowiłam powalczyć jeszcze raz w Londynie. Brązowy medal, wielki sukces. Cieszę się, że zaryzykowałam, ciężka praca się opłaciła - wspominała ze łzami wzruszenia kilka miesięcy temu w rozmowie z dziennikarzem DZ. 2017 rok był wspaniały jeszcze z innego powodu. We wrześniu poślubiła zapaśnika Dawida Ersetica.

- Małżeństwo sportowców? Plusem jest to, że rozumiemy się doskonale i nie ma niepotrzebnych zgrzytów, bo ktoś wyjeżdża na obóz czy zawody. Minusem jest to, że często się mijamy w domu. Ja wracam, a Dawid wyjeżdża. Ale cieszę się, bo nie wyobrażam sobie życia z partnerem, który nie jest sportowcem. Lubię ludzi, którzy mają pasję i się w niej realizują - przyznaje zawodniczka AZS AWF Katowice.

Na mistrzostwach Europy w Berlinie raciborzanka jeszcze raz udowodniła swoją wielkość. Najpierw z fantastycznym finiszem zdobyła złoto w biegu indywidualnym na 400 metrów. 90 minut później w finale sztafety na ostatniej zmianie znów zaprezentowała fenomenalną formę i pierwsza zameldowała się na mecie. - Sukces niesie. Dzięki tej adrenalinie zawodnik jest w stanie w krótkim czasie zanotować kolejny doskonały występ. Ale trzeba podkreślić, że tylko osoba z olbrzymim charakterem jest w stanie czegoś takiego dokonać - ocenia Piotr Morka.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Można wydawać setki tysięcy złotych na reklamy, spoty telewizyjne, ale takiej promocji, jaką zapewnia Raciborzowi Justyna Święty-Ersetic, nie jest w stanie nic ani nikt inny zapewnić.

- Trudno nawet zliczyć to, ile razy komentatorzy wymieniali słowa: Racibórz, raciborzanka - cieszy się Mirosław Lenk, prezydent Raciborza. Nie ukrywa, że stadion lekkoatletyczny, który zostanie oddany do użytku jeszcze w sierpniu, budowany był z myślą nie tylko o młodzieżowych sportowcach, mieszkańcach miasta, ale także o wybitnej raciborzance, która teraz nie będzie musiała jechać trenować na bieżnię do Rybnika czy Katowic. Choć około 300 dni w roku spędza poza rodzinnym miastem, to kiedy tylko jest możliwe, wraca do Raciborza. Zmęczona lubi odpocząć w łóżku, poczytać książkę. Jednak nie zamyka się w domu. Lubi ze znajomymi wyjść do knajpy czy kina. Można ją także spotkać, gdy biega nad Odrą. Zawsze kiedy tylko może, znajdzie też czas na spotkanie z młodzieżą. Chętnie mobilizuje młodych do treningów, robi sobie z nimi zdjęcia, opowiada o karierze i zawsze podkreśla, że to również bardzo ciężka praca. Od marca jest twarzą ZSOMS w Raciborzu i promuje lekką atletykę. W jej rodzinnym mieście słyszymy, że zawsze jest skromna i naturalna.

Cel? Medal w Tokio 2020

Justyna stawia sobie ambitne cele. Wszystko teraz jest podporządkowane pod olimpijski sukces. - Z dziewczynami postanowiłyśmy trenować wspólnie do igrzysk olimpijskich w Tokio. Mamy medale mistrzostw świata i Europy. Ale brakuje tego najcenniejszego. Z roku na rok poprawiamy się w biegach indywidualnych, a to przekłada się na sztafetę. Wierzę, że w Tokio nawiążemy walkę i przywieziemy medal - zapowiada. My też wierzymy i trzymamy kciuki.

Justyna Święty-Ersetic, dwukrotna mistrzyni Europy w lekkoatletyce o treningach, początkach swojej kariery i poradach dla młodszych kolegów i koleżanek (Wideo Arek Biernat, Grzegorz Bargieła)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na raciborz.naszemiasto.pl Nasze Miasto