Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lorenzo Bernardi lubi sushi i Inter Mediolan

Katarzyna Spyrka
O Lorenzo Bernardim, Człowieku Roku 2011 w Jastrzębiu-Zdroju wiemy tylko tyle, że jest utytułowanym siatkarzem, a obecnie dobrym trenerem Jastrzębskiego Węgla. A jaki jest prywatnie? Z trenerem rozmawiała Katarzyna Spyrka

Przez mieszkańców regionu i Czytelników Dziennika Zachodniego został Pan uznany “Człowiekiem Roku 2011 w Jastrzębiu-Zdroju”. Mając na swoim koncie tak wiele zaszczytnych tytułów, ma się jeszcze jakieś cele?
Jako sportowiec osiągnąłem wiele, jako trener mam jeszcze trochę do zrobienia. Nie powiem, że moim celem jest teraz Mistrzostwo Polski, bo to byłoby sięganie zbyt daleko. Tłumaczę moim chłopcom, że mają skupiać się na małych celach, wygraniu kolejnej piłki, seta i meczu. Tylko w ten sposób, pracując dzień po dniu, można osiągnąć coś wielkiego. Jestem marzycielem, bo kto nie marzy, ten nic nie osiąga.

Całe Pana życie kręci się wokół siatkówki. Ale chyba są momenty, kiedy na chwilę Lorenzo Bernardi zapomina o tym sporcie?
Przez 99 procent czasu moją głowę zaprząta tylko i wyłącznie siatkówka. Ale zostaje mi na szczęście ten jeden procent czasu, kiedy mogę się zrelaksować, a wtedy... znów myślę o sporcie (śmiech). Ale tym razem o piłce nożnej.

Czyli najlepszą rozrywką dla sportowca jest sport?
Jestem sportowcem od początku do końca. Dlatego najbardziej relaksuję się wtedy, kiedy mogę usiąść przed telewizorem i zwyczajnie obejrzeć mecz mojej ulubionej drużyny, Interu Mediolan.

A może powinien Pan być piłkarzem?
Nie zastanawiałem się nad tym. Wybrałem ten sport, bo go lubiłem, tak samo, jak mój syn upodobał sobie koszykówkę. Nie mogłem być zły, że nie wybrał siatkówki.

Często widuje się Pan z synem i żoną?
Niestety w sezonie jeżdżę do Włoch zaledwie raz na trzy albo cztery miesiące, ale moja rodzina jest do tego trybu przyzwyczajona. Każdy z nas ma swoje zajęcia, żona pracuje w naszym rodzinnym Treviso, syn też jest w rozjazdach, a jeśli tylko chcą, mogą mnie odwiedzić tutaj.

Przyzwyczaił się Pan już do życia w Polsce? Mieszka Pan u nas już ponad rok.

Nie tylko się przyzwyczaiłem, ale bardzo polubiłem to miejsce, ludzi i otoczenie. Wiadomo, że na początku, kiedy przyjeżdża się do obcego kraju, człowiek się obawia. Tym bardziej, że nie znałem języka i do dziś rozumiem tylko kilka słówek. Z zawodnikami jednak świetnie dogaduję się po angielsku, a z niektórymi z nich nawet po włosku.

Pana relacje z zawodnikami są raczej koleżeńskie, czy bardziej na zasadzie szef-pracownik?
Uważam, że trener nie powinien się zbytnio spoufalać ze swoimi zawodnikami, żeby nie było później konfliktów na boisku. Oczywiście wychodzimy razem do kawiarni, ale to nie oznacza, że traktujemy się jak “kumple”. W drużynie panuje przyjazna atmosfera, ale chłopcy wiedzą, że na boisku muszą mnie słuchać.

Wiemy już, że zarówno Pan jak i zawodnicy macie swoje ulubione kawiarnie w Żorach i Jastrzębiu, a są jeszcze jakieś miejsca, do których Pan często zagląda?
O tak, jeśli mam ochotę na sushi, wsiadam w samochód i jadę do Katowic. To zaledwie godzina drogi stąd.

Skoro już się Pan tak u nas zadomowił, to może zostanie Pan u nas na dłużej?
Mój kontrakt kończy się w tym sezonie. Nie ukrywam, że jeśli otrzymam propozycję, żeby go przedłużyć, nie będę się długo zastanawiał. Chciałbym tu zostać dłużej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl Nasze Miasto