Przypomnijmy: ZLNŚ nazwał deklarację o nieagresji, podpisaną przez Piłsudskiego z Niemcami w 1934 roku, paktem Hitler-Piłsudski. Lider stowarzyszenia Andrzej Roczniok stwierdził, że swoimi działaniami w latach 30. Polska popierała Hitlera.
Wieści o wybryku śląskiego stowarzyszenia dotarły też do Rosji, gdzie trwa podgrzewanie atmosfery przed zbliżającą się wizytą premiera Władimira Putina w Polsce.
- Sytuacja jest poważna, bo każda taka prowokacja jest wyłapywana i zwiększa napięcie, które nie służy Polsce przed%07szczytem z udziałem premiera Rosji - uważa doradca polityczny Eryk Mistewicz. - Paradoksalnie, o oświadczeniu ZLNŚ mówiło się więcej w Gruzji i Rosji niż w Polsce. Zdziwieni gruzińscy dziennikarze dzwonili do mnie z pytaniami, jak interpretować oświadczenie śląskiego stowarzyszenia.
Wczoraj jednoznaczne stanowisko wobec odezwy związku Rocznioka i Rudolfa Kołodziejczyka zajęli najważniejsi ludzie związani ze Śląskiem. Dla nich apel, w którym ZLNŚ solidaryzuje się z rosyjskimi insynuacjami i manipulacjami historycznymi wobec Polski , jest szkodliwy dla wizerunku tego regionu i jego mieszkańców.
- To podwójnie niebezpieczne działanie. Po pierwsze, autorzy oświadczenia występują przeciwko polskim interesom, w które godzą haniebne zarzuty płynące z Moskwy. Po drugie, związek, jak wskazuje sama jego nazwa, uzurpuje sobie prawo do bycia reprezentacją Śląska. W ten sposób wprowadza mylne przekonanie o Ślązakach, jako o radykałach, nacjonalistach i separatystach - podkreśla Krystyna Bochenek, wicemarszałek Senatu.
Zbulwersowany uzurpatorskimi zapędami Rocznioka i Kołodziejczyka jest Józef Musioł, były sędzia Sądu Najwyższego i wicedyrektor Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, działacz społeczny na rzecz Śląska. Według niego, Ślązacy sami powinni sprzeciwić się nadużyciom ZLNŚ.
- Obrzydliwe jest wykorzystywanie problemów Śląska dla jakichś własnych, niejasnych celów. Poza tym, to przecież obywatele polscy występują przeciwko własnemu państwu - uważa Musioł. - Jedyną receptą na takie postępowanie jest społeczny ostracyzm, zdecydowany sprzeciw. Nie musimy się ze sobą zgadzać, ale nie możemy dopuścić, żeby ktoś obrażał Śląsk i Polskę w tak karygodny sposób.
Dla muzyka Józefa Skrzeka historyczne wnioskowanie członków ZLNŚ jest sprzeczne z losami jego rodziny i losów ludzi, których znał. - Korfanty zbrodniarz? Moi dziadowie byli powstańcami. Z domu wyniosłem zupełnie inną prawdę o Śląsku, niż próbuje mi wmówić jakaś grupa oszołomów. Dla mnie Ślązak zawsze był Polakiem - zaznacza lider grupy SBB.
Jeśli wierzyć w intencje liderów ZLNŚ, ich oświadczenie miało zwrócić uwagę na prześladowania, jakie w Polsce dotykały mieszkańców Śląska przed i po drugiej wojnie światowej. Zamiast jednak pomóc na przykład w upamiętnieniu ofiar obozu Zgoda, w którym w 1945 roku mordowano Ślązaków, związek szkodzi sprawie absolutnie niedopuszczalnym tonem swojego monologu i skandalicznymi argumentami.
- W taki sposób tylko pogłębia się stereotypy o Śląsku. To patologia porównywalna z działalnością partyjek faszystowskich czy komunistycznych - twierdzi kompozytor Wojciech Kilar.
Największym przegranym w gierce rozgrywanej od soboty przez ZLNŚ jest Ruch Autonomii Śląska. Poza granicami województwa RAŚ to dla wielu podmiot tożsamy ze stowarzyszeniem Rocznioka i Kołodziej-czyka. Dla Jerzego Gorzelika uprawiającego pozytywną politykę na rzecz autonomii, jeden wybryk ZLNŚ grzebie wiele miesięcy starań, happeningów, marszy i petycji. Wczoraj RAŚ skrytykował Piotr Spyra, lider Ruchu Obywatelskiego "Polski Śląsk". W rozesłanym do mediów oświadczeniu, Spyra wyraził niepokój, "że sygnatariuszami oświadczenia są osoby związane z Ruchem Autonomii Śląska".
W opublikowanej w poniedziałkowym numerze naszej gazety rozmowie Gorzelik unikał jednoznacznego potępienia ZLNŚ. Zachowanie Rocznioka i Kołodziejczyka tłumaczył desperacją. Wg niego liderzy skazanej na niebyt organizacji (od 13 lat bezskutecznie walczy o rejestrację), uciekają się do skandalu. Wczoraj RAŚ znacznie bardziej stanowczo odciął się od manipulacji historią, jakiej dopuścili się działacze ZLNŚ. Zarząd ruchu nazwał ich "pożytecznymi idiotami, którzy dali się wplątać w haniebną obronę stalinowskiego reżimu".
Tę niefrasobliwość z pewnością odnotują dziś rosyjskie media, które wcześniej ochoczo donosiły o innych zagrywkach ZLNŚ. Przed rokiem "Rossiyskaya Gazeta" odnotowała, że śląska organizacja popiera separatyzm gruzińskiej Abchazji i Osetii Południowej. Z kolei "Russia Today" donosiła, że Polacy są podzieleni, bo Ślązacy uważają się za odrębny naród. Tym razem kaliber wykroczeń jest dużo poważniejszy.
W naszym kraju ściga się z urzędu osoby uprawiające tzw. "kłamstwo oświęcimskie". Co grozi ludziom dopuszczającym się rażących nadużyć i nadinterpretacji faktów historycznych, takich jak oskarżanie Polski o współpracę z Hitlerem? %07- Mieści się to w granicach wolności słowa. Nawet gdyby ktoś złożył doniesienie o popełnieniu takiego przestępstwa, odmówilibyśmy wszczęcia śledztwa - tłumaczy Ewa Koj, szefowa pionu śledczego katowickiego IPN.
Prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego, przeglądał wczoraj fora interne-towe, na których ludzie z całej Polski dyskutowali o oświadczeniu ZLNŚ. - W świat poszła wieść o śląskich separatystach, a przecież wiedza o tym regionie w innych częściach Polski jest bardzo skromna. Dlatego tak groźne mogą być konsekwencje wywołane przez marginalną organizację - obawia się prof. Szczepański. - Losy Śląska są bardzo skomplikowane. Żeby je upamiętnić, potrzeba rozwagi, a nie marnej autokreacji środowisk z marginesu życia politycznego.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?