Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szok! Krzysztof Linde zmarł, bo nikt mu nie pomógł. Zaplecze było całe we krwi [FOTO]

Bartosz Wojsa
Krzysztof Linde z Jastrzębia: zarzuty dla czterech osób
Krzysztof Linde z Jastrzębia: zarzuty dla czterech osób Mat. policji
Krzysztof Linde z Jastrzębia: zarzuty dla czterech osób. Prokuratura Rejonowa w Jastrzębiu-Zdroju oskarża właściciela lokalu, kelnerkę, kolegę sprawcy pobicia i siostrę właściciela. Dotarliśmy do nigdzie nie publikowanych wcześniej materiałów. Zobaczycie je tylko u nas!

Krzysztof Linde z Jastrzębia: zarzuty dla czterech osób

Ja nie wiem, co robić, tylko pilnuję go od 6 godzin, żeby się krwią nie udusił. (...) Co powiem, że go (tu pada pseudonim sprawcy pobicia, Adriana S. - red.) rozku***? - takie SMS-y Zbigniew W., właściciel lokalu „Nowe Zacisze” w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie doszło do śmiertelnego pobicia Krzysztofa Lindego, wysyłał w dniu zdarzenia do swojej dziewczyny. Pisał, że jest „na zapleczu z rozje*** Lindusiem (Krzysztofem Linde - red.) i zaraz chyba będzie dzwonił po karetkę”. (...)

Więcej o sprawie:
Kopnął w głowę DJ'a, jakby kopał piłkę. Później Adrian S. miał zastraszać świadków

Dotarliśmy do szokujących materiałów dotyczących śmiertelnego pobicia didżeja, do którego doszło w klubie na os. Przyjaźń, około godz. 6. rano, 28 sierpnia 2016 roku.

Zmasakrować didżeja miał Adrian S. - najpierw uderzył go z pięści w twarz, a gdy ten próbował się podnieść, kopnął w jego głowę tak mocno, że poszkodowany stracił przytomność. W sprawie wyłania się nowy wątek dotyczący nieudzielenia pomocy Krzysztofowi. Właściciel lokalu, Zbigniew W., przez kilka godzin siedział bowiem przy didżeju i patrzył, jak cierpi. Nie pomógł.

Pogrążają go SMS-y, które pisał prawdopodobnie ze swoją dziewczyną w dniu pobicia, o godz. 10.55. Kobieta tłumaczyła właścicielowi, że nie musi mówić policji, kto pobił Krzysztofa. - No, że się z kimś pobił, nie musisz mówić im z kim - pisze. - Zaraz będą tu psy - odpowiadał Zbigniew W. - To poczekaj do 12 i niech jakaś laska go ogarnie albo zadzwoni na karetkę - to kolejna, ostatnia wiadomość wysłana do właściciela lokalu.

Więcej o tragedii:
Szok! Adrian S. zastraszał świadków pobicia. Znamy też wyniki sekcji zwłok didżeja

- Czułam ogromną niesprawiedliwość, że właściciel lokalu jest na wolności, choć moim zdaniem powinien siedzieć obok sprawcy pobicia. Dla mnie to przez niego Krzysiek nie żyje. Czekam na sprawiedliwość, bo uważam, że wszyscy przyczynili się do tego, co się stało. Mieli jego życie w swoich rękach - mówi Katarzyna Linde, siostra Krzysztofa, który po tygodniu walki w szpitalu, zmarł.

Mowa nie tylko o właścicielu lokalu, ale także o innych osobach, które nie pomogły Krzysztofowi. Kelnerce, która była wówczas w pracy: Angelice Ł., siostrze Zbigniewa W. - Barbarze W., a także Pawłowi W., który pomagał sprawcy przenieść Krzysztofa na zaplecze, tuż po pobiciu. O tym, że popełnili przestępstwo, jest przekonana także prokuratura.

W Prokuraturze Rejonowej w Jastrzębiu-Zdroju jeszcze w tym tygodniu ma być gotowy akt oskarżenia przeciwko tym osobom w sprawie nieudzielenia pomocy Krzysztofowi. Zbigniew W. otrzymał dokładnie trzy zarzuty: nieudzielenia pomocy, składania fałszywych zeznań i utrudniania postępowania. Grozi mu za to kara do 8 lat więzienia.

Paweł W. i Angelica Ł. również otrzymali zarzut nieudzielenia pomocy, za co grozi im do 3 lat więzienia. Dodatkowo, siostrze właściciela lokalu, Barbarze W., postawiono zarzut utrudnienia postępowania. Grozi jej za to do 5 lat więzienia.

Przypomnijmy, że sprawca śmiertelnego pobicia, Adrian S., w osobnym postępowaniu już odpowiada przed sądem, ma trzy zarzuty: uszkodzenia ciała ze skutkiem śmiertelnym, groźby na szkodę innej pokrzywdzonej i zarzut podżegania do składania fałszywych zeznań przez jednego ze świadków. Może posiedzieć nawet 15 lat.

Co ciekawe, na ostatniej rozprawie przeciwko niemu na świadka wezwano Zbigniewa W. Tłumaczył się przed sądem w Rybniku, że nie pomógł poszkodowanemu, bo „myślał, że śpi”. Mimo tego, że 40-latek krwawił, nie reagował na słowa...

Czytaj więcej:
Pogrzeb Krzysztofa Lindego. Mieszkańcy opłakują skatowanego didżeja

- Stwierdziliśmy, że jest pijany i pobity, i że musi się wyspać. Widziałem krew na jego twarzy, wokół nosa, na rozciętej wardze. Czekałem, aż Krzysiek się obudzi, bo chciałem z nim dalej pić. Wyglądał, jakby spał, chrapał co jakiś czas - twierdził właściciel lokalu, podkreślając, że nie pamięta szczegółów, bo był wówczas bardzo pijany.

Ale na zdjęciu w ultrafiolecie, do którego dotarliśmy, widać wyraźnie, że krwi na zapleczu lokalu było mnóstwo. Właściciel wycierał krew z podłogi, fotela, stolika, a nawet z twarzy didżeja. Według śledczych, zacierał ślady. Pomoc wezwał dopiero w niedzielę, około południa, kiedy Krzysiek się nie obudził.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl Nasze Miasto