Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szpital w Jastrzębiu-Zdroju: Pacjent dziękuje za uratowane życie

Katarzyna Spyrka
KASIA
Szpital w Jastrzębiu-Zdroju radzi sobie z długami i nie jest w najlepszej sytuacji. Mimo to, pacjenci chwalą sobie opiekę. Jeden z pacjentów zadzwonił do naszej redakcji, żeby podziękować za uratowane życie!

Szpital w Jastrzębiu-Zdroju: Pacjent dziękuje za uratowane życie

Takich telefonów w naszej redakcji nie odbieramy zbyt często. Dlatego kiedy zadzwonił do nas pan Henryk Doruch z Jastrzębia, który chciał pochwalić jastrzębską służbę zdrowia , postanowiliśmy o tym napisać.
- Wciąż czytamy w gazetach i oglądamy w telewizji materiały, jakoby ta nasza służba zdrowia była fatalna. Ale ja chciałem ich pochwalić. Oni są wspaniali, a dyspozytorka zachowała się profesjonalnie. Naprawdę nie wiem, jak dziękować. Jestem skromnym człowiekiem. Ci ludzie uratowali mi po prostu życie - powiedział nam wzruszony pan Henryk, stały czytelnik Dziennika Zachodniego.

To było 6 czerwca. Po południu pan Henryk wracał z miasta, wchodził na ostatnie piętro wieżowca przy ulicy Beskidzkiej, kiedy poczuł kłucie w klatce piersiowej.

- Pomyślałem, że to chwilowe problemy. Dam radę przecież wejść do domu. Ale przed drzwiami do mieszkania zasłabłem już zupełnie. Żona pomogła mi wejść, położyła mnie na łóżku. Potem szybko wykręciła trzy dziewiątki i nawet nie pamiętam, ale w ciągu 2-3 minut już było u mnie pogotowie - relacjonuje pan Henryk i przyznaje, że pani dyspozytorka nie zadawała zbędnych pytań. Zachowała się rzeczowo, uprzejmie i profesjonalnie.
- Wiele się słyszy, że w pogotowiu pracują czasem ludzie bez serca. W tym wypadku tak nie było. Pani dyspozytor zapytała tylko o adres. Żona powiedziała jej, że już jestem po jednym zawale - wspomina mieszkaniec Jastrzębia.
Potem cała akcja potoczyła się już bardzo szybko i sprawnie. Z relacji żony pana Henryka wynika, że czarnoskóry lekarz i pielęgniarka podali mu jakieś tabletki, a pan Henryk stracił przytomność. Kilka razy przywracali mu akcję serca. Do skutku. Pan Henryk obudził się w szpitalu.

- Przez dwie godziny lekarze uspokajali moje serce. Mam rozrusznik. Potem trafiłem na oddział neurochirurgii. Nie pamiętam, żebym w całym okresie przebywania w szpitalu trafił na jakąś niemiłą pielęgniarkę czy lekarza. Każdy bardzo poważnie podchodził do swojej pracy - dodaje pan Henryk.

- Byłem traktowany z szacunkiem i niebywałą troską. Uratowano mi życie i nie dałem za to ani grosza. Jestem za to ogromnie wdzięczny - ucina ze łzami w oczach pan Henryk.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl Nasze Miasto