Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tomasz Wojciechowski, to jastrzębski Felix

Katarzyna Spyrka
Kilka dni temu cały świat z zapartym tchem obserwował skok ze stratosfery Feliksa Baumgartnera. Jak się okazuje w Jastrzębiu też mamy swojego bohatera. Jest nim Tomasz Wojciechowski, który ma 33 lata, na co dzień prowadzi własną firmę i choć wiedzie zwyczajne życie, w wolnym czasie robi rzeczy, o których niektórzy boją się nawet myśleć: skacze ze spadochronu. Niedawno pobił rekord Polski.

- Wspólnie z grupą 69 innych skoczków przygotowywaliśmy się do tego skoku bardzo długo. Ostatecznie 26 września, w strefie Pink Skyvan Klatowy w Republice Czeskiej pobiliśmy rekord Polski, przez 2 sekundy utrzymując w powietrzu nawet specjalną figurę - wspomina Tomasz Wojciechowski. - To było niezwykłe przeżycie. Jeden z trzech skoków, który mi najbardziej utkwił w pamięci - dodaje skoczek. A tych skoków, pan Tomasz ma już na swoim koncie niezliczoną ilość. Jego przygoda ze spadochronem rozpoczęła się w 1997 roku.

- Wziąłem wtedy udział w Kursie Działań Specjalnych “TRAWERS, który był organizowany w Jeżowie Sudeckim na Górze Szybowcowej przez Harcerskie Koło Lotnicze . Jednym z elementów całego szkolenia był kurs spadochronowy i tam rozpoczęła się moja przygoda ze skokami - sięga wstecz nasz rozmówca i przyznaje, że ze względu na brak warunków i możliwości skakania w Jastrzębiu, przez kilka lat musiał sobie robić przerwę ze skokami.

W końcu jednak pasja zwyciężyła i jastrzębianin po przerwie postanowił kontynuować szkolenie w Aeroklubie Gliwickim pod czujnym okiem instruktorów Jana Isielenisa i Marcina Wilka . To właśnie tam, pan Tomasz zrobił także kurs instruktora skoków ze spadochronem. Jednak, jak sam podkreśla, wciąż jest to tylko jego pasja, a nie sposób na życie.

- Dobrze jest mieć taką odskocznię od codzienności. Skoki dają niesamowitą radość, ale i adrenalinę, każdemu polecam, żeby kiedyś tego spróbował, a jak już raz skoczy, to na pewno będzie do tego wracał - żartuje pan Tomasz.

Jeden ze skoków, który dostarczył mu największej dawki adrenaliny, pamięta do dziś.

- Pamiętam, że skakałem wtedy około godz. 8 rano na wysokości 1000 metrów. Podszedłem do otwartych drzwi Antka, czyli samolotu A-2 i usłyszałem komendę “skok”. Bez zastanowienia skoczyłem, a nad głową pojawiła mi się poprawnie napełniona czasza (najbardziej widoczna, kolorowa część spadochronu, która utrzymuje nas w powietrzu) w kolorze pomarańczowym - dokładnie opisuje ten pamiętny skok pan Tomasz.

Drugi raz takie emocje towarzyszyły jastrzębianinowi niedawno, podczas gdy z samolotu zdecydowała się wyskoczyć 10-letnia córka pana Tomasza, Wiktoria.

- Byłem na wyciągnięcie ręki. Obserwowałem ten skok i nagrywałem go. Córka skakała z instruktorem. To było niesamowite wrażenie. Cieszę się, że udało mi się w niej zaszczepić odrobinę mojej pasji. Może w przyszłości będziemy razem skakać i bić rekordy - żartuje pan Tomasz. W tej chwili skoczek z Jastrzębia odpoczywa po ostatnim wyczynie. A sama ekipa, z którą był bity rekord chce za 2 lata pobić swój wynik skacząc w grupie aż 102 osób.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl Nasze Miasto