Jastrzębie-Bzie: Awantura wokół masztu telefonii komórkowej

Nowa inwestycja w Bziu wywołała wielką burzę wśród mieszkańców ulicy Klubowej. Chodzi o maszt telefonii komórkowej, który bez wiedzy mieszkańców stanął z końcem kwietnia na tej ulicy. Mieszkańcy boją się o swoje zdrowie. Są zbulwersowani, że niektórzy, tak, jak pan Mirosław, dowiedzieli się o tym po sprawie, choć mieszkają zaledwie 200 metrów od miejsca, w którym maszt stanął.

- Od razu zacząłem się zastanawiać co to za budowla. Kiedy dowiedziałem się, że bez naszej wiedzy, nieopodal stanął maszt z nadajnikami promieniotwórczymi, zacząłem się martwić o swoje zdrowie – mówi pan Mirosław. Jeszcze bardziej, nowa budowla zaniepokoiła rodzinę Kołodziejczyków. – Mamy półtorarocznego syna z rozrusznikiem serca. Kiedy stawialiśmy dom, trzy lata temu, specjalnie szukaliśmy działki z dala od wszelkich masztów, żeby nas syn mógł bezpiecznie żyć. Nawet telefony komórkowe musimy trzymać z dala od niego, a tu ktoś stawia nam pod nosem bombę promieniotwórczą i to bez naszej wiedzy! – denerwuje się pani Katarzyna, matka chłopca. Niepokój mieszkańców okazuje się jednak nie wzruszać urzędników, którzy w odpowiedzi na pisma mieszkańców i radnych, którzy zainteresowali się sprawą wyjaśniają, że nie mieli obowiązku konsultować sprawy budowy nowego masztu ze wszystkimi mieszkańcami Bzia, a jedynie z właścicielami trzech posesji, które są położone najbliżej nadajników i są najbardziej narażeni na ewentualne promieniowanie.

- Z ustawy, które reguluje kwestie tego typu budowli wynika, że inwestycja nie wymagała wydania decyzji środowiskowej i przeprowadzania konsultacji społecznych w tym zakresie – wyjaśniają w Urzędzie Miasta. Mieszkańcy nie zamierzają jednak sprawy odpuszczać.

- Póki nadajniki nie działają, bo inwestycja czeka jeszcze na oddanie do użytku, mamy nadzieję, że nasze wątpliwości zostaną wzięte pod uwagę– dodaje pan Mirosław. Mieszkańcy nie wykluczają, że będą dochodzić swoich racji przed sądem. Do sprawy będziemy wracać.