Żory: kowadło nową ozdobą w mieście i o kowalu Janie Cimale [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Jeszcze 10 lat temu Jan Cimała podkuwał konie w swojej kuźni w Mizerowie. Dzisiaj ma 84 lata, ale czasem wymyka się do kuźni, gdy jest ładna pogoda. Coś tam naprawia w bramie, furtce przy domu. Bez pracy i zajęcia nie wyobraża sobie życia. Kontynuujemy rubrykę „Najlepsi rzemieślnicy”, współtworzoną razem z Cechem Rzemiosł Różnych w Żorach, w którym pan Cimała jest członkiem - seniorem.
Znał wielu kowali z naszego miasta, wielu gospodarzy z Żor przyjeżdżało do niego podkuwać konie, czy naprawiać wozy. Choć coraz rzadziej spotkamy w naszym województwie prawdziwych kowali z krwi i kości, to pamięć o tych rzemieślnikach chcą na zawsze zachować członkowie żorskiego Cechu, którzy zamierzają postawić ozdobę - kowadło w rejonie bramy na Dolnym Przedmieściu w Żorach. Jak udało nam się dowiedzieć, w zamyśle przy innych żorskich ulicach miałyby znaleźć się inne ozdoby, świadczące o tym, że rzemieślnicy od dawien dawna stanowili o historii naszego miasta i rzemiosła. Np. przy ul. Murarskiej miałaby pojawić się figura kojarząca się z murarzami.
Wszystko zaczęło się od dziadka Jana
CZYTAJ TAKŻE: Inni najlepsi rzemieślnicy Żor [INFO i ZDJĘCIA]
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami!
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Pomysł oddania czci kowalom z Żor i jego okolic popiera Jan Cimała, który jak mało kto pamięta jeszcze kowali z Żor.
- Minol, Orlok, Ziebury, Pustelnik, który miał kuźnię niedaleko dzisiejszego fryzjera na rogu ul. Pszczyńskiej i Dworcowej w Żorach. To ciekawa inicjatywa Cechu Rzemiosł Różnych w Żorach - mówi Jan Cimała, dzisiaj członek-senior żorskiego Cechu. W jego rodzinie kowalami byli: dziadek, tata i brat.
- Wszystko zaczęło się od dziadka Jana, który w Warszowicach przy ul. Stawowej miał swoją kuźnię. Co ciekawe, w czasie wojny w tym miejscu postawiono bunkier, a kuźnia została splądrowana. Dziadek był dobrym fachowcem i dbał o dom. Był kowalem i prowadził jednocześnie gospodarstwo. To było ok. 1910 roku -wspomina Jan Cimała.
Kolejny z kowalstwem swoje życie związał tata pana Jana - Jerzy. Douczał się u ojca, razem pracowali, a potem od 20. roku życia sam prowadził kuźnię i wyuczył około 30 uczniów. - Wtedy było wielu gospodarzy, mieli po 20-30 hektarów gospodarstwa, a koni i wozów było w bród. Robota była na okragło.
Podkuwało się konie, naprawiało wozy, brony, pługi, szpadle, ryle - wszystko co potrzebne było w gospodarstwie - dodaje Jan Cimała.
Z przeznaczeniem nie mógł wygrać też starszy o 10 lat brat pana Jana - Ryszard, który też został kowalem. Potem fachu uczył się pan Jan. Wywodził się z siedmioosobowej rodziny, z pięciorgiem dzieci. Nawet trzy jego siostry pomagały w kuźni.
Seria pożarów Premier reaguje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?