Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bronisław Gedo walczył z bolszewikami. Był żołnierzem Armii gen Andersa. O pradziadku opowiada jastrzębianka, Agnieszka Borowska ZDJĘCIA

Ireneusz Stajer
Ireneusz Stajer
Wideo
od 16 lat
Jastrzębianka Agnieszka Borowska mówi o swoim pradziadku: „bohater”. Pochodzący z ziemi augustowskiej Bronisław Gedo kochał Ojczyznę ponad wszystko. Jako młody chłopak działał w Związku Strzeleckim, był ułanem ułan wojnie polsko-bolszewickiej, Piłsudczykiem. Po agresji sowietów na Polskę w 1939 roku, znalazł się na terenach okupowanych przez Stalina.

Spotkaliśmy się z panią Agnieszką w Pałacu w Boryni. Dzięki uprzejmości menedżera tego miejsca mogliśmy rozmawiać w zabytkowych pomieszczeniach, przypominających klimat przedwojnia. Na ścianach obraz Marszałka Józefa Piłsudskiego na kasztance, którego tak bardzo cenił jako zbawcę Ojczyzny, Bronisław Gedo. Na ścianach repliki obrazów najbardziej polskich artystów Wojciecha Kossaka i Alfreda Jana Maksymiliana Kowalskiego – za takim malarstwem przepada prawnuczka pana Bronisława.

Pamiętniki Bronisława Gedo, świadka narodzin II Rzeczpospolitej

Agnieszka Borowska przechowuje pamiętniki pradziadka. Pod wpływem lektury jeszcze bardziej zainteresowała się historią Polski, zwłaszcza międzywojnia i czasów II wojny światowej. Bronisław Gedo trafił do armii generała Władysława Andersa, walczył pod Monte Cassino i Ankoną. Swoje przeżycia opisał w pamiętnikach.

- Mój pradziadek urodził się w 1901 roku i był wspaniałych człowiekiem. Chciałam się jednak skupić na historii, był ułanem w wojnie polsko-bolszewickiej. Został ranny, chodził przez 16 lat z kulą. Był operowany i pozbył się „pamiątki” z wojny – opowiada pani Agnieszka.

Po jakimś czasie, gdy zakończyły się już działania wojenne, brał udział w organizowaniu plebiscytu na Górnym Śląsku. Następnie wrócił do swojego rodzinnego miasteczka Sopoćkinie na ziemi augustowskiej (obecnie w granicach Białorusi). Stamtąd pochodziła jego rodzina.

- Tam też się ożenił z moją prababcią, mieli czwórkę dzieci, w tym moją babcię Krystynę. W Sopoćkiniach był komendantem ochotniczej straży pożarnej, przewodniczącym Związku Strzeleckiego; szkolił młodzież, jakby przeczuwał, że wybuchnie kolejna wojna – zaznacza prawnuczka.

Wrzesień 1939 roku; niewola i zesłanie do katorżniczej pracy

Jak podkreśla, w 1939 roku w rejonie augustowskim było bardzo gorąco. Po zajęciu wschodniej Polski przez sowietów, zaczęły się wywózki w głąb Rosji. Los taki spotkał babcię z rodzeństwem i prababcię Agnieszki Borowskiej, które trafiły na Syberię. Bronisław Gedo, jako żołnierz Wojska Polskiego dostał się do sowieckiej niewoli i przewieziony do Republiki Komi na północy Rosji, gdzie pracował w tartaku.

Później, gdy na mocy układu Sikorski Majski, Stalin wypuścił Polaków z miejsc kaźni na terenie całego Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich. Wielu z nich trafiło do organizowanego przez generała Władysława Andersa (wcześniej więźnia Łubianki) Wojska Polskiego.

- Większość, tak jak mój pradziadek podróżowała pociągami długo, nawet dwa tygodnie. Na przełomie lat 1941 i 1942 Bronisław znalazł się w Uzbekistanie. Zdecydował, że dołączy do Armii Andersa i tak zrobił – wskazuje jastrzębianka.

Ewakuacja ze Związku Sowieckiego do Persji

Po wyjściu Wojska Polskiego z ZSRS do Persji (obecnie Iran), Bronisław Gedo zajmował się sprawami motoryzacyjno – aprowizacyjnymi. Przeżył tam niesamowite przygody. Spacerując po Teheranie z koleżankami swojej córki, spotkał szacha, czyli perskiego króla.

- Opowiedzieli mu jak było w sowieckiej niewoli. Szach zaprosił ich do swoich pięknych ogrodów, posiadłości i ugościł wspaniałym obiadem. Oznajmił, że chętnie będzie gościł ich w przyszłości. Zostali odwiezieni limuzyną, a gościna u perskiego szacha pozostała w pamięci pradziadka na zawsze – mówi pani Agnieszka.

Podczas dziewięciomiesięcznego pobytu w Persji, pan Bronisław zrobił kurs kierowcy samochodowego. Prowadził jeepa willysa. Stamtąd polskie wojsko przeniosło się do Palestyny. Pan Bronisław zwiedził najważniejsze święte miejsca chrześcijaństwa i judaizmu. Potem był Egipt, z Aleksandrii pod ogromnym ostrzałem przepłynęli okrętami do Włoch.

Jak Dąbrowski z ziemi włoskiej do Polski

- Pradziadek był z tego powodu bardzo wzruszony. Mówił, że czuje się jak Dąbrowski, który idzie z ziemi włoskiej do Polski – uśmiecha się pani Agnieszka.

„Mazurek Dąbrowskiego” stanowił panaceum na trudne chwile. Podczas bitwy pod Monte Cassino, kiedy brakowało już sił i nadziei, zaintonowanie hymnu, wyzwalało w żołnierzach nadludzkie siły. Podrywali się do ataku, walcząc z Niemcami wręcz i zwyciężając.

- Droga na szczyt Monte Cassino była pełna pozostawionego przez Niemców sprzętu wojskowego. Śmiałkowie, polscy żołnierze musieli wejść do czołgu zjechać nim na skarpę i w odpowiednim momencie wyskoczyć, zrzucając go w przepaść. Pradziadek zajmował się właśnie sprawami motoryzacyjnymi – opowiada pani Agnieszka.

Jadąc jeepem wpadł na minę, doznając obrażeń. Obudził się w szpitalu. Na szczęście skończyło się na dwóch złamanych żebrach. Szybko wypisał się ze szpitala, bo był potrzebny wojsku. Kiedy opuszczał rejon Monte Cassino, zostawił pieniądze na odbudowę klasztoru, który legł w ruinach. Potem zdobywał Ankonę.
Audiencja u papieża Piusa XII

- Bardzo przeżywał powstanie warszawskie. Martwił się o los warszawiaków. Wiedział, że sowieckie wojska zatrzymały swoją ofensywę na Wiśle. Żołnierze Andersa bardzo chcieli pomóc walczącej stolicy, rozkazy alianckiego dowództwa były jednak inne – przyznaje jastrzębianka.

Do zakończenia wojny Bronisław Gedo opiekował się dziećmi z sierocińca w Grotta Mare. Ponieważ zawsze bardzo kochał dzieci, a pracował w wojsku jako magazynier, organizował dla nich jedzenie, ubrania. Bieda była straszna. W tym czasie udało mu się pojechać do Watykanu i uczestniczyć w audiencji papieża Piusa XII. Z dziećmi z sierocińca pielgrzymował m.in. do Loreto, skąd prawdopodobnie jest ryngraf, przechowywany wraz z innymi pamiątkami po pradziadku przez Agnieszkę Borowską.
Powrót do Polski

Po kapitulacji Niemiec, tak jak większość polskich wojskowych, Bronisław Gedo wyjechał do Wielkiej Brytanii. Dowiedział się, że wojnę przeżyła jego żona i córka Krysia, babcia Agnieszki Borowskiej. Martwił się, że nie żyją pozostałe córki. W końcu dostał list z PCK, że wszystkie przetrwały wojnę i mieszkają we Wrocławiu. Postanowił wrócić do Polski. We wrześniu 1947 roku, w porcie w Gdańsku, wracających żołnierzy witała orkiestra wojskowa. Jednym z nich był Bronisław Gedo.

- Pradziadek nigdy nie wyjawił, czy był represjonowany przez komunistów. Po prostu nie mówił o tym. Już się tego nie dowiemy. Jak wiadomo wielu żołnierzy Armii gen. Andersa, którzy wrócili do kraju spotkały straszne prześladowania – przypomina pani Agnieszka.

Bronisław Gedo zamieszkał z rodziną we Wrocławiu. Dostał pracę w PKP, zajmując się wyżywieniem w restauracjach Wars i jadłodajniach dworcowych. Spotykał się z kolegami wojskowymi od Andersa. Zmarł w 1981 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl Nasze Miasto