- Chcieliśmy, żeby nasza szkoła nosiła imię jakiegoś ważnego jastrzębskiego bohatera lub wydarzenia, które jednocześnie byłoby związane z profilem naszej szkoły - mówi nam Barbara Tetla-Gruszczyk, dyrektorka szkoły. - Postawiliśmy na Porozumienie, ponieważ nasza szkoła kształci m.in. w górniczym kierunku, a przecież Porozumienia były właśnie mocno związane ze środowiskiem górniczym i robotniczym - wyjaśnia dyrektorka.
O tym, że propozycja nazwy dla szkoły jest dobra, nie mają wątpliwości ci, którzy uczestniczyli w tym pamiętnym wydarzeniu. - To było ważne nie tylko dla nas, ale dla całego kraju. Wiedzieliśmy, że dzięki nam może się coś zmienić w tym kraju. Zapoczątkowaliśmy falę demokratyzacji naszego państwa - przyznaje ksiądz prałat Bernard Czernecki z kościoła "Na górce", który odegrał bardzo ważną rolę w trakcie górniczych protestów. Przypomnijmy, w 1980 roku nasi górnicy wywalczyli zniesienie czterobrygadowego, niszczącego więzi rodzinne systemi pracy i wywalczyli wolne soboty i niedziele.
Zanim jednak dojdzie do nadania nazwy 40-letniej szkole, placówka musi spełnić kilka warunków. Po pierwsze, w szkole będzie organizowanych wiele spotkań z bohaterami wydarzeń z 1980 roku oraz wystawy poświęcone Porozumieniom. Jedna z nich właśnie jest przedstawiana na szkolnym korytarzu. Zawiera m.in. archiwalne zdjęcia i pamiątki podarowane przez członków jastrzębskiej Solidarności.
- Śląsko-Dąbrowska Solidarność zapewniła nas, że ufunduje nam sztandar. To dla nas bardzo ważna deklaracja - podkreśliła dyrektorka. Jastrzębskie środowisko ówczesnych działaczy również ze swojej strony wspierają inicjatywę szkoły. M.in. ksiądz Bernard Czernecki, Grzegorz Stawski i wielu innych zgodziło się przyjść do szkoły i opowiedzieć uczniom o tym, co naprawdę zdarzyło się latem 1980 roku. Nazwa "Porozumienia Jastrzębskiego", będzie nadana szkole dopiero w listopadzie, kiedy to Zespół Szkół Zawodowych będzie obchodził 40-lecie istnienia. Wcześniej radni będą musieli zaakceptować nazwę podczas sesji.
Młodzi powinni wiedzieć o naszej historii
Z ks. Bernardem Czerneckim rozmawia Katarzyna Spyrka
Jesienią 1980 roku był ksiądz jednym z duszpasterzy kościoła "Na Górce", do którego przychodzili po pracy górnicy. Jak ksiądz pamięta te czasy?
Pamiętam doskonale, jak górnicy byli zmęczeni robotą przez wszystkie dni tygodnia. Martwiło ich to, że w niedzielę, zamiast bawić się z dziećmi, musieli iść do pracy.
Podobno to dzięki księdzu, nabrali odwagi do walki o swoje prawa?
Nie wiem, czy to moja zasługa, po prostu starałem się im pomóc, wzniecić odwagę do walki o normalne życie.
Jak ich ksiądz przekonał?
Powiedziałem, że nie muszą się martwić tym, że nikt ich nie zrozumie. To byli prości ludzie. Mieli w ręku silne argumenty i to było najważniejsze. Zapytałem ich wtedy, czy naprawdę chcą, żeby we wszystkie niedziele, kiedy ich rodziny świętują śluby i komunie, oni spędzali ten czas, pracując pod ziemią. Uświadomiłem, że dzięki ich pracy ówczesna gospodarka oparta na węglu, miała się dobrze. Więc władza musiała liczyć się z ich zdaniem.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?