18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jastrzębianie po misji w Paragwaju: trudno sobie wyobrazić życie w takich warunkach.

Katarzyna Spyrka
Rozmowa z ks. Wojciechem Grzesiakiem, Człowiekiem Roku 2012 w Jastrzębiu-Zdroju, kapelanem szpitala WSS Nr 2 w Jastrzębiu i organizatorem misji do Paragwaju

Kilka dni temu wrócił ksiądz z trzeciej misji w Paragwaju. Można ją porównać do dwóch poprzednich?
Każda misja była inna, a o tej mogę powiedzieć na pewno, że była już zdecydowanie lepiej przygotowana niż poprzednie. Miejscowi tak się do niej przygotowali, że ułatwili nam tym samym pracę. Podczas pierwszego naszego przyjazdu, sami musieliśmy sobie z lekarzami organizować miejsca, w których będziemy przyjmować pacjentów i sprzęt, którym ich wyleczymy, teraz było znacznie lepiej. Ludzie sami przygotowali namioty, do których każdego dnia mieli dojeżdżać lekarze. Załatwili nawet fotel dentystyczny.

Dentystka pojechała z Wami na misję pierwszy raz. Jak ją przyjęli Indianie?
Niektórzy z nich nigdy nie mieli styczności z dentystą. Nasza lekarka Ola, miała pełne ręce roboty i podwójnie wyrabiała dzienny limit. Przyjmowała na fotelu dentystycznym, który ktoś nam przywiózł i postawił w błocie, ale się tym nie przejęliśmy. Wymyliśmy go, naprawiliśmy wszystkie kabelki, tak, żeby działał i nie potrzebowaliśmy do tego specjalistów.

Nie tylko dentystka z Wami pojechała...
Byli też interniści, którzy śmiali się, że podczas tej czterotygodniowej misji zrobili specjalizację z pediatrii, bo większość pacjentów stanowiły dzieci.

Z jakimi chorobami zmagają się tam dzieci?
Najgorszym problemem jest robactwo. Lekarze muszą je odrobaczać, bo dzieci nie znają tam podstawowych zasad higieny. Nieustannie trzeba im powtarzać tak proste rzeczy, jak: "umyjcie ręce przed i po posiłku".

Higiena to jednak nie jedyny problem...
Denerwuję się ogromnie, kiedy odwiedzam chorych w domach i widzę, że rodziny nie potrafią udzielić podstawowej opieki. Tym starszym osobom, które są już przykute do łóżka, tak naprawdę nie pomogą już lekarze, tylko rodzina. Żeby uśmierzyć im ból, wystarczy czasem dobre słowo, zastosować jakieś specyfiki przeciwko odleżynom, położyć pod innym kątem. To podstawa w opiece. W Polsce to jest oczywiste, tam opieki nad chorym praktycznie w ogóle nie ma. Rozmawiałem o tym z samym ministrem zdrowia w Paragwaju, który bardzo przychylnie podchodzi do naszej misji i wspólnie uznaliśmy, że kolejny nasz przyjazd mógłby się oprzeć m.in. na tym, żeby tych ludzi nauczyć opieki.

Czyli w planie jest już kolejna misja?
Wszystko się okaże w sierpniu. Wtedy w Paragwaju odbywają się wybory, prawdopodobnie może się zmienić cały rząd, a wtedy współpraca z obecnym ministerstwem zdrowia nam już nic nie pomoże. Jeśli się uda, pojedziemy znowu, ale tak jak zaznaczyłem ministrowi, skoro kraj chce, żeby ludzie byli zdrowsi i godnie żyli, i umierali, musi na to wydać pieniądze, bo to nie jest tak, że ich w Paragwaju nie ma. Powiedziałem ministrowi, że to nie jest biedny kraj, tylko tam panuje ogromna korupcja i on doskonale o tym wie.

Ale wspominał ksiądz również, że ludzie mieszkający w Guarambare praktycznie nie pracują, panuje tam skrajna bieda.
W miejscowości, do której jeździmy z misją, ludzie żyją skromnie. Ale ci, którzy rządzą krajem mają pieniądze, tylko nie mają pomysłu, jak je wykorzystać. Tam nie ma lekarzy, nie ma pielęgniarek, które mogłyby sprawować taką podstawową opiekę. Nie wspominam już o rehabilitacji, o której nie mają tam zielonego pojęcia. A na temat techników, którzy znają się na naprawie sprzętu medycznego, już nawet nie ma sensu mówić. Tych ludzi trzeba uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć.

Aż trudno sobie wyobrazić, jak w ogóle można żyć w takich warunkach...
Ludzie tam po prostu żyją. Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień i z miesiąca na miesiąc. Bez zobowiązań, bez praw, bez obowiązków. Ktoś ma jakiś mały sklepik z ichnim pieczywem, ktoś hoduje kilka kur, żeby mieć swoje jajka, a poza tym nic się nie dzieje. Wstają rano, siedzą przed domami na tych swoich krzesełkach, inni idą do kościoła, a ci bogatsi jeżdżą na motorach. Problemy pojawiały się tam na każdym kroku, już sama komunikacja, transport, który musieliśmy organizować, to był dramat. Bo ludzie jeżdżą, choć jeździć tak naprawdę nie potrafią.
W Paragwaju nie trzeba znać przepisów ruchu drogowego, bo czegoś takiego w ogóle tam nie ma. Nie ma potrzeby kierować się kulturą jazdy, a już zasada prawej ręki, to dla nich coś zupełnie nieznanego. Jak wyjechałem tam na ulicę, miałem wrażenie, że ocieram się o śmierć. Ludzie trąbią jeden na drugiego, na skrzyżowaniu są nieobliczalni, nie wiadomo, który pierwszy wyjedzie. W nocy jeżdżą bez świateł, albo "na długich". Jak im człowiek miga, to myślą, że to zabawa i też migają, ale nikogo to nie dziwi, bo w Paragwaju prawo jazdy wyrabia się w 10 minut. Żeby jeździć po swoim państwie, nie trzeba mieć dowodu. Tylko, jak ktoś chce podróżować po Argentynie czy Brazylii, to ten dokument jest mu potrzebny. Szkoda, bo w ciągu dnia masa ludzi ginie tam na motorze.

Niby żyją bez zasad, ale do kościoła chodzą.
Fakt, są bardzo wierzący. Często przychodzą, żeby sobie choćby porozmawiać. Nie mówią o problemach, tylko chcą poopowiadać, wygadać się. I uwielbiają Jana Pawła II, który podczas jednej z pielgrzymek wstawił się za nimi - Indianami, przed ówczesnym rządem. Od tamtej pory dosłownie czczą go. Podczas tej misji, przywieźliśmy im obraz Jana Pawła II i poświęciliśmy. To był dla nich naprawdę wielki dzień.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl Nasze Miasto