Mieszkania socjalne w Jastrzębiu-Zdroju są w fatalnym stanie. Manhattan, czyli osiedle bloków socjalnych przy Pszczyńskiej, znów stało się głośno w naszym mieście.
Tym razem, grupa radnych z klubu SLD, postanowiła stanąć w obronie tych, którym żyje się tam źle, choć nie od dziś wiadomo, że na osiedlu co rusz dochodzi do dewastacji i pożarów, za które winę ponoszą sami lokatorzy. Nie można jednak generalizować, są też tacy, którym sytuacja w blokach wcale nie jest obojętna.
- Przez mieszkańców tych budynków zostaliśmy zaproszeni do złożenia wizyty i naocznego zapoznania się z warunkami, w jakich żyją oni oraz ich dzieci. Do bloków prowadzi dziurawa droga, którą wchodzimy jakby do innego świata. Wszędzie biegające dzieci i kilka matek na jedynej ławce. Żadnego miejsca, gdzie dzieci mogłyby się bezpiecznie bawić. Świetlica jest w drugim bloku, ale nikt tam nie może wejść. Mieszkańcy nie pamiętają, by kiedyś była otwarta - pisze w swojej interpelacji radny Jerzy Lis.
- Matki mówią, że nie oczekują zbyt wiele. Chcą tylko piaskownicy dla swoich dzieci. Miały nawet deski, ale okazało się, że deski muszą być z atestem i nie wolno ich zabudować - twierdzi radny Lis. Okazuje się, że na osiedlu panują fatalne warunki sanitarne. Prysznice są, ale - w drugim bloku.
Mieszkańcy opowiadają o tym, że nie sposób zimą iść wykąpać dziecko i potem wracać z tym dzieckiem do mieszkania, przechodząc kilkadziesiąt metrów na mrozie.
- Na klatkach wszechogarniający brud, poniszczone całkowicie skrzynki pocztowe. Na korytarzu wyrwy i dziury, na których można połamać nogi. Mieszkania nie mają własnych toalet. Wszyscy korzystają z jedynej muszli na piętrze. Miejsce jest brudne. O jakiejkolwiek higienie można zapomnieć. Miasto nie widzi problemu? - zastanawia się radny.
Okazuje się, że w Miejskim Zarządzie Nieruchomości, który administruje blokami na Pszczyńskiej, doskonale znają sytuację lokatorów znają.
- Sytuacja tam jest bardzo trudna. Sprawa wygląda tak, że my wkładamy kilkadziesiąt, nawet kilkaset tysięcy złotych rocznie w remonty bieżące tych budynków. Co rusz jest tu jakiś pożar. Tylko w maju, były już dwa, a każdy z nich powoduje straty. Trzeba malować całą klatkę, korytarz, nie raz, wymieniać też drzwi czy okna - wyjaśnia Jarosław Handzlik, zastępca dyrektora MZN-u.
- Co do warunków sanitarnych, to co jakiś czas, na nowo, odmalowujemy toalety, naprawiamy instalację i wszystko powinno być, jak trzeba, ale mieszkańcy sami dewastują to, co zostało naprawione. Nowe drzwi przetrwają tu tylko tydzień, potem są zniszczone - załamują ręce w MZN-ie i mówią, że na nowe inwestycje nie ma co liczyć, bo pieniądze idą na bieżące naprawy.
Czytaj także:
Remontują budynki socjalne na Gagarina
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?