Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kłócą się o podziemny pasaż handlowy

Katarzyna Spyrka
Anna Trojok, martwi się, że straci pracę
Anna Trojok, martwi się, że straci pracę Katarzyna Spyrka
W mieście trwa awantura wokół podziemnego pasażu handlowego pod skrzyżowaniem ulic: Piłsudskiego, Arki Bożka, Warszawskiej i Mazowieckiej, który wkrótce ma być remontowany. Niezadowoleni są radni, dzierżawca i najemcy.

W mieście trwa awantura wokół podziemnego pasażu handlowego pod skrzyżowaniem ulic: Piłsudskiego, Arki Bożka, Warszawskiej i Mazowieckiej, który wkrótce ma być remontowany. Radni nie chcą dać na jego niezbędny remont pieniędzy, bo w ich opinii to powinien załatwić obecny dzierżawca pasaży.
Sprzedawcy pracujący w tym miejscu boją się, że w tej wojence oni stracą najwięcej - pracę, która pozwala im utrzymać rodziny.
- Chcielibyśmy wiedzieć na czym stoimy. Docierają do nas tylko szczątkowe informacje, że pasaż ma być remontowany i wtedy będziemy się musieli stąd wynieść. Roboty mają potrwać kilka miesięcy. Jeśli to prawda, musimy szukać nowej pracy - mówi nam Anna Trojok, która od roku sprzedaje w jednym z podziemnych butików.
Jak udało nam się ustalić, remont ma się odbyć w przyszłym roku.
- Na razie został ogłoszony przetarg. Remont potrwa około 3 miesiący. W tym czasie zostanie wykonana wentylacja, oddymianie i instalacja elektryczna. Na czas remontu najemcy będą musieli opuścić obiekt. W budżecie miasta zabezpieczyliśmy 1,8 miliona złotych na ten cel - mówi Beata Olszok, dyrektor Miejskiego Zarządu Nieruchomości.
I tu zaczyna się problem. Na ostatniej sesji radni oburzyli się, że pieniądze z miejskiej kasy idą na remont obiektu, na którym zarabia ktoś inny.
- Gdyby czynsz za wynajem lokali wpływał do miejskiej kasy, nie mielibyśmy nic przeciwko i spokojnie przekazalibyśmy pieniądze na remont. Ale tak naprawdę zyskuje na tym wyłącznie biznesmen, który tak naprawdę nie musi wydawać ani jednej złotówki na remonty. To nie w porządku. Sprawa musi trafić do sądu - mówi radny Jerzy Lis.
- Taka była umowa, że wszelkie koszty związane z remontami ponosi właściciel, a ja jestem tylko dzierżawcą. Dlatego nie martwię się o wyrok sądu, bo wiem, że z mojej strony wszystko jest w porządku. Poza tym, ja też czuje się poszkodowany, bo we wspomnianej umowie nie było mowy o żadnej przerwie. Przecież przez te 3 miesiące, kiedy obiekt będzie zamknięty, mogę ponieść spore straty i stracić najemców - mówi Bogdan Chorążyczewski. Mimo tak silnych argumentów, radni postanowili, że tuż po rozstrzygnięciu przetargu, kiedy już będzie znana dokładna kwota remontu, oddadzą sprawę do sądu. Biznesmen jednak jest spokojny. - Jestem już zmęczony zamieszaniem wokół swojej osoby, bo prowadzę czysty interes. Gdybym mógł zerwać umowę, zrobiłbym to od razu. Zwróciłem się już do prezydenta o rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. Tak naprawdę nie potrzebuję tego obiektu, mam inne interesy - dodaje.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl Nasze Miasto