Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mariusz Świtała pobiegł w Runmageddonie ZDJĘCIA

Katarzyna Spyrka
Mariusz Świtała na co dzień pracuje w kopalni Zofiówka. Jako górnik i tak co dzień zmaga się z ciężką pracą pod ziemią. To jednak nic, bo prawdziwe wyzwania czekają go po pracy. W czasie wolnym uprawia ekstremalne sporty i startuje w najtrudniejszych biegach. Ostatnio przebiegł Runmageddon, uważany za najtrudniejszy półmaraton w Europie.

Bieg, w którym wystartował Mariusz Świtała odbył się w Beskidach. Do pokonania był ponad 21-kilometrowy odcinek, na którym na zawodników czekały przeszkody m.in. błoto, woda, ogień, bagno, przeszkody linowe, skośne i pionowe ściany, zasieki i okopy. Skąd takie zainteresowania?

Stawia sobie wyzwania
Lubię takie wyzwania, dzięki którym mogę sprawdzić swój organizm w nietypowych sytuacjach. O Runmageddonie usłyszałem od moich znajomych ze ścianki wspinaczkowej,  biegli już w „hardkorze” zimą. Wcześniej biegłem w biegu terenowym z przeszkodami we Wrocławiu w Survival Race, potem w Spartan Race, w międzyczasie był też bieg miejski Jastrzębska Dziesiątka, ale po ukończeniu stwierdziłem, że to nie jest to - wyjaśnia nam 37-latek. Dla niektórych bieg na 10 km ulicami Jastrzębia stanowi już prawdziwe wyzwanie, dla górnika z Zofiówki to jednak żaden wyczyn. Co ciekawe, do ekstremalnego biegu specjalnie się nie przygotowywał.- - Biegam regularnie od dwóch lat, a do tego raz w tygodniu z żoną jeździmy na zajęcia crossfit - jest to hartowanie siły, ducha i wytrzymałości, kto choć raz spróbował, ten wie, o czym mówię - przyznaje Mariusz. - Wszystko, co robimy, robimy dla wspinania, które uwielbiamy. Cały ten wysiłek ma nam ponoć w pokonywaniu naszych słabości i w podejściach pod ściany wspinaczkowe szczególnie w Tatrach, gdzie jest to bardzo męczące - dodaje jastrzębianin. Z zahartowanym ciałem i duchem pojawił się więc na starcie Runmageddonu. Nie przeszkodziła nawet infekcja gardła.

Ma wiernych kibiców
Trasa biegu została tak poprowadzona, aby zniszczyć nasze morale podczas pierwszych dziesięciu kilometrów, najgorsze były przeprawy przez wszechobecne na trasie chaszcze, krzaczory i pokrzywy. Na samym początku czułem każdą napotkaną pokrzywę, ale z upływem kilometrów nie robiło to na mnie wrażenia, bo po prostu bolało cały czas - żartuje Mariusz Świtała.
Największy kryzys dopadł go na 14 kilometrze, podczas drugiego podbiegu na górę Chełm.
- Czułem się tak wyczerpany, że miałem ochotę tam zostać i poczekać na pomoc, na szczęście spotkałem bardzo miłego turystę, który zlitował się i poczęstował mnie łykiem pysznego soku - wspomina zawodnik.
Kolejny etap pamięta jak przez mgłę. Przebiegł kolejne cztery kilometry krzaczorów, pokrzyw, wody i błota. - Sama radość- żartuje.

- Na szczęście na trasie byli moi wierni kibice, mój syn i moja kochana żona, która uratowała mi tam życie, dając mi garść daktyli i napój od synka, po którym poczułem niespodziewany przypływ energii - dodaje Mariusz. A ta energia się przydała, bo potem stanął przed kolejnymi ekstremalnymi wyzwaniami. - Dotarłem do najfajniejszej przeszkody, kontenerów z lodem. Pierwszy pokonałem zadziwiająco swobodnie, przy drugim trzeba było walczyć ze sobą, żeby zanurzyć głowę w lodowatej wodzie, ale największy szok był po wyjściu z lodu. Nagle stwierdziłem, że moje ciało nie chcę już dalej nic zrobić, a przede mną stała przeszkoda ogniowa, przygotowana przez strażaków. Pomyślałem „ co jak co, ale na ogniu to oni się znają”. Było trudno się zmusić na skok, normalnie przeskakuje się takie rzeczy jednym susem, niestety, po lodowej kąpieli wylądowałem w samym środku paleniska - wspomina jastrzębianin. Niejedna osoba już by się poddała, ale jastrzębianin biegł dalej i zameldował się na mecie.

Za rok pobiegnie znowu
Bilans biegu? Ukochane buty biegowe do wyrzucenia, a na ciele liczne ślady walki z samym sobą, czyli dłonie poobcierane jak po walce bokserskiej i zmasakrowane golenie nóg. To zniechęca? - Ależ skąd. W przyszłym roku na pewno wystartuję w tym biegu jeszcze raz - zapowiada Mariusz Świtała.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl Nasze Miasto