Choć przyjechał do Poznania trochę chory, swym wizerunkiem nie zawiódł fotoreporterów, którzy przez godzinę błyskali fleszami. Przyjmował to ze spokojem - błyskali również wielbiciele i wielbicielki, którzy szczelnie wypełnili salę Empiku.
Sporo ciekawych rzeczy opowiedział im przez pryzmat swoich piosenek. - "Muszę biec" opowiada o potrzebie zachowania swoiej tożsamości. Mimo przeszkód, które napotykamy na swej drodze, a takze noży i widelcy wbijanych w plecy nie wolno w siebie zwątpić - mówił Szpak. - Wiarę w siebie zawdzięczam swoim rodzicom i rodzeństwu, którzy pozwolili mi być takim, jakim być chciałem - dodał ulubieniec plotkarskich portali. Wyraźnie było widać, że Michał Szpak zaspokaja nie tylko ich potrzebę istnienia muzycznej gwiazdy, która traktuje estradę jak teatr, a siebie jak aktora, co bywa niebezpieczne.
- Byłem tak podekscytowany koncertem w Gdańsku, że podczas solówki gitarzysty uderzyłem nosem w jego kolano. Następna minutę spędziłem na sprawdzaniu, czy krwawię, ale nie chciałem przerywać występu. Straciłem na chwilę przytomność dopiero po zejściu ze sceny - opowiadał Szpak. Nie chciał jedynie zdradzić szczegółów swej rozmowy z Paris Hilton - mistrzynią tworzenia wokół siebie medialnego szumu, ale przyznał, że dostał od niej kilka cennych rad.
Na koniec padło pytanie o plany... dotyczące nazwiska. Brytyjski "Daily Mail" w artykule o gwiazdach "X-Factora" po prostu je przetłumaczył, dzięki czemu Michał Szpak zamienił się w Michaela Starlinga. - Nawet jeśli moje najbardziej dalekosiężne marzenia się spełnią, na moich płytach zawsze pozostanie nazwisko Michał Szpak - zapewnił publiczność.
Więcej filmów w serwisie Głos.TV
Więcej informacji na stronie Głosu Wielkopolskiego
Najważniejsze informacje z Poznania - zamów nasz newsletter
Filip Chajzer o MBTM
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?