Na nic zdały się protesty mieszkańców osiedla na ul. Krasickiego. Pogotowie zostanie na swoim miejscu, pomiędzy blokami.
W miniony wtorek wiceprezydent Jastrzębia, Franciszek Piksa, spotkał się z dyrektorem Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.
Niestety, spotkanie nie przyniosło tak oczekiwanych przez mieszkańców ul. Krasickiego rezultatów.
- Pogotowie ratunkowe będzie nadal stacjonowało przy Szpitalu Dziecięcym. Chyba, że marszałek województwa zwróci nam 150 tysięcy złotych, które wydaliśmy na przeniesienie pogotowia na osiedle - wyjaśnia wiceprezydent Franciszek Piksa.
Najlepszą siedzibą dla wyjazdowej pomocy lekarskiej byłaby komenda straży pożarnej przy ul. Jagiełły, skąd w czerwcu tego roku pogotowie musiało się wynieść.
Sanepid stwierdził bowiem, że baza karetek nie może mieścić się w tak złych warunkach. Mimo, że remizę wyremontowano, karetki zostały na ul. Krasickiego. Dlaczego?
- Bo przystosowanie budynku kosztowałoby nas milion złotych. To strasznie dużo pieniędzy - mówi Piksa.
Władze nie zastanawiały się nawet, czy w mieście nie znajdzie się inne miejsce dla ratowników. - To nie nasza sprawa. Jak wojewódzkie pogotowie chce znaleźć nową siedzibę, to niech za nią zapłaci - mówi wiceprezydent.
Władze pogotowia nie poradzą sobie jednak bez pomocy urzędników.
- Zastanawiamy się nad tym, by przenieść cztery karetki w różne części Jastrzębia. Ale najpierw trzeba zbadać, ile jest wypadków w mieście, sprawdzić, ile czasu zajmuje dojazd do najbardziej niebezpiecznych miejsc - informuje Artur Borowicz, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. Jak zapewnia, zgodzi się nawet, by wyłożyć część pieniędzy na adaptację nowej siedziby. Na razie jednak pogotowie zostanie na dotychczasowym miejscu.
Mieszkańcy zatłoczonego osiedla przy ul. Krasickiego są zrozpaczeni.
- Przecież tutaj się nie da żyć! Karetki jeżdżą na sygnale dzień i noc - denerwuje się Henryk Tryka, którego balkon wychodzi wprost na wejście pogotowia ratunkowego. - Serce podchodzi do gardła, kiedy znienacka ratownicy włączają sygnał w erce - żali się Krzysztof Pala. - Przecież tutaj mieszkają ludzie, którzy pracują w nocy. W dzień chcą spać, ale jest to trudne. Prócz tego są tu małe dzieci. Jak one mają spać w nocy? - pyta Henryk Tryka.
Po kilkunastu interwencjach mieszkańcy wywalczyli jedynie to, że dyrektor pogotowia wojewódzkiego poprosił dyspozytorów i kierowców pogotowia, by włączali syreny dopiero po wyjeździe z osiedla. - Ale i tak rzadko się stosują do tej prośby. Poza tym pracownicy są bardzo hałaśliwi, a ich śmiechy, wrzaski i głośne dyskusje rozchodzą się jak echo po osiedlu. Miasto musi znaleźć nową siedzibę dla karetek! - oburza się Krzysztof Pala.
Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?