Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rocznica Solidarności: Jak to było w Jastrzębiu

Barbara Musiałek
W 1981 r. padły tu pierwsze strzały stanu wojennego. Dziś dziury po kulach na budynku cechowni przykrywają panele
W 1981 r. padły tu pierwsze strzały stanu wojennego. Dziś dziury po kulach na budynku cechowni przykrywają panele Fot. Arkadiusz Gola
Rok 1980 w historii Jastrzębia-Zdroju był przełomowy. Górnicy po raz pierwszy poczuli, że mogą coś zmienić, zagrać władzy ludowej na nosie i wywalczyć swoje prawa. Strajki zaczęły się 28 sierpnia na kopalni Manifest Lipcowy i zakończyły 3 września, podpisaniem Porozumienia Jastrzębskiego.

W tym roku mija 30. rocznica podpisania Porozumienia Jastrzębskiego. Dokument gwarantował górnikom m.in. zniesienie czterobrygadowego systemu pracy, wolne soboty i niedziele, i zgodę na tworzenie wolnych związków zawodowych.

Do jego podpisania doprowadziły wydarzenia, jakie rozegrały się na przełomie sierpnia i września 1980 roku na jastrzębskich kopalniach. Wszystko zaczęło się na Manifeście Lipcowym (dzisiejszej Zofiówce).

- Kopalnia była w tym czasie obozem pracy, dyrekcja rządziła nią jak swoim kołchozem - opowiada Jerzy Ajzychart, który zabrał nas na wycieczkę po Jastrzębiu.

- Nie było wolnych sobót i niedziel, pracowaliśmy na okrągło. Byliśmy przyzwyczajeni do "bacika proletariackiego" - ćwiczeni, zniewalani, oszukiwani, źle opłacani. Doskwierał nam brak towarów w sklepach, ale byliśmy młodzi i jakoś dawaliśmy sobie radę. Mieliśmy jednak tego wszystkiego dość i kiedy rozpoczął się strajk, ujrzeliśmy swoją szansę na zmiany - 28 sierpnia górnicy podnieśli głowy z godnością - wyjaśnia Ajzychart, były górnik dołowy. Wtedy pracował na powierzchni i działał w zakładowym komitecie strajkowym w KWK Manifest Lipcowy. Dziś jest rencistą, ale w jego oczach nadal tli się żar, który 30 lat temu prowadził go do walki o wolność.

Ul. Zielona. Komitet blokowy

Spotkaliśmy się na ulicy Wrzosowej, skąd dobrze widać blok, w którym pan Jerzy mieszkał w 1980 roku.

- Wtedy tu było zupełnie inaczej. Same blokowiska, bez zieleni, mało samochodów - rozgląda się po okolicy. - Mój blok stoi na ulicy Zielonej, o tu mieszkałem, na czwartym piętrze - pokazuje na budynek po drugiej stronie jezdni. Na ulicy Zielonej mieszkała bodaj większość działaczy wchodzących w skład komitetu strajkowego na "Manifeście". Dlatego władze nazywały ich "komitetem blokowym".

Jerzy Ajzychart postanawia zabrać mnie na miejsce, gdzie się wszystko zaczęło, czyli na Zofió-wkę. Jedziemy ulicą Piłsudskiego, przecinamy Pszczyńską. - Tu, w grudniu 1981 r. jeździły czołgi, kopalnia otoczona była oddziałami milicji. Na ulicach malował się obraz wojenny, ludzie byli przerażeni - wspomina rozmówca, bo to właśnie w 1981 roku górnicy żądali od władz m.in. realizacji zapisów porozumienia, zawartego 3 września.

- W roku 1980 natomiast nie było widać milicjantów na ulicach. Nie chcieli chyba drażnić ludzi - dodaje.

Zofiówka. Tu się zaczęło

Dojeżdżamy do ulicy Rybnickiej i kierujemy się na kopalnię. Tam w oczy od razu rzuca się pomnik upamiętniający rocznicę podpisania Porozumienia Jastrzębskiego, na którym widnieje napis "Aby Polska była Polską".

Obok znajduje się spory parking, zastawiony samochodami.

Kierujemy się do biura Związków Zawodowych. Na ścianie budynku już z daleka widać napis "Solidarność".

- Pojawił się tu po podpisaniu Porozumienia. Pięknie świecił i napawał nas dumą. Ale w stanie wojennym kazano nam go zdjąć. Zdjęliśmy, lecz schowaliśmy go do magazynu budowlanego i przechowywaliśmy do 1989 roku - mówi pan Jerzy. Wchodzimy do biura. Siedzi tam Henryk Klawikowski, dawny górnik strzałowy, dzisiaj przewodniczący koła emerytów i rencistów.

- Kiedy rozpoczął się strajk, dostałem wilczy bilet. Groziło mi zwolnienie, bo zawsze broniłem pracowników. 28 sierpnia poczułem, że ktoś wreszcie będzie mnie bronił. I chciałem w to wierzyć - wspomina pan Henryk.

Górnicy pokazują stare fotografie, ukazujące kopalnię sprzed lat. Na jednej z nich: Jarosław Sienkiewicz, Jan Jarliński, Stefan Pałka, Tadeusz Jedynak, którzy byli wśród osób podpisujących porozumienie. Związkowiec Wiesław Witoszek prowadzi nas do Jana Bożka, jednego z pierwszych przewodniczących Komitetów Strajkowych na Śląsku. - Tu są jeszcze ślady po kulach, które świszczały nam nad głowami, jak nas pacyfikowali. Z przodu budynku ściany wyłożone są panelami, ale z boku widać jeszcze dziury - mówi Witoszek, pokazując palcem w stronę kopalnianej cechowni.

- A tu przy bramie, po jednej stronie stali strajkujący górnicy, po drugiej ich rodziny. Żony i matki przynosiły nam jedzenie i wspierały gorąco - dorzuca szybko.

Górnikom spoza Jastrzębia, którym nie miał kto przynieść jedzenia, pomagali koledzy. Jan Bożek osobiście jeździł do sklepu po żywność, wykupując, co się dało. - Zrobiłem zbiórkę pieniędzy i pojechałem na zakupy. W jednym sklepie nabrałem pięć chlebów, w innym siedem. Wstąpiłem do baru, zauważyłem, że są w nim konserwy. Pytam pracownicy: dużo pani ma tego? Mówi: mam 70 chlebów i konserw. To dawaj pani to wszystko - opowiada z błyskiem w oku pan Jan, który dziś jest szefem firmy ochroniarskiej przy Zofiówce.

Dziś figura św. Barbary stoi w cechowni

To on zorganizował mszę podczas pamiętnego strajku. Sprowadził księdza i figurę św. Barbary.

- Była niedziela. Przyszedł do mnie górnik, który zawsze chodził na msze. Pyta: to co teraz? Nie mogliśmy wszystkim dać przepustek do kościoła. Wsiadłem więc w samochód i pojechałem do parafii "na Górce", do księdza Bernarda Czerneckiego. On powiedział, że nie może przeprowadzić mszy, bo to nie jego parafia. Trzeba mieć zgodę dziekana. Pojechałem więc do dziekana. Dostałem zgodę i figurę św. Barbary - opowiada Jan Bożek. Podczas mszy emocje sięgały zenitu. Górnicy nie mogli powstrzymać się od bicia brawa.

- Tego widoku dziś już pani nie zobaczy. Na placu stało 7 tys. ludzi i wszyscy mieli łzy w oczach - dodaje Bożek.

Dziś odnowiona figura św. Barbary stoi na cechowni. Niektórzy górnicy przystają, by pomodlić się przy niej, inni przechodzą obojętnie, ale starają się w tym miejscu zachowywać kulturalnie, powściągając język. Z naszym przewodnikiem, Jerzym Ajzychartem, wracamy na ulicę Zieloną. Opowiada o późniejszych prześladowaniach jego i jego kolegów. Dziś niektóre historie wydają się zabawne, ale dawniej tak nie bywało.

Zapałki w stacyjce

- Opowiem pani, jak milicjanci skradli mi spod domu motocykl. Kiedy przyjeżdżałem z pracy, zostawiałem go pod blokiem, nie zamykając na zameczek. Jem obiad, a żona w krzyk: Jurek! Ukradli ci motocykl! Niemożliwe - mówię. Wychylam się przez balkon, patrzę, a dwóch siedzi na tym motocyklu i na luzie zasuwa z górki. Wyskakuję chcąc jeszcze gonić złodzieja i nagle przy klatce bloku napotykam milicjanta, siedzącego na innym motocyklu. Mówię: panie, spadł mi pan z nieba. Skradziono mi motocykl, proszę zanotować, pisać... A on nic, nie wyciąga notesu. W końcu wymusiłem na nim, żeby zapisał. Spojrzałem wtedy na jego motocykl, a tam... dwie zapałki w stacyjce. I wszystko było wiadomo - opowiada.

Kiedy rozpoczęły się strajki w Jastrzębiu, milicjanci rekwirowali, albo zwyczajnie kradli ludziom pojazdy, żeby jeździć między zakładami, które przecież dzieliły kilometry drogi. U nas do strajków przyłączyły się m.in. kopalnie Borynia i Jastrzębie. Odzyskałem swój motocykl dopiero po podpisaniu porozumień. Był w kiepskim stanie - relacjonuje związkowiec.

Pod koniec naszej wędrówki spotykamy Leopolda Sobczyńskiego. Przyłączył się do strajku zaraz, gdy się o nim dowiedział.

- Pracowałem wtedy jako elektryk, poza kopalnią, w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej. Koledzy wciągnęli mnie do Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Mój przełożony potem stale wydzwaniał, co robię na kopalni. Powiedziałem, żeby lepiej uznał, że jestem przedstawicielem załogi naszego oddziału, przecież wszyscy mieliśmy w dowodzie KWK Manifest Lipcowy - opowiada Sobczyński. Nadal jest pracownikiem kopalni - pracuje tu jako starszy inspektor techniczny. Jest też radnym.

- Największymi bohaterkami tamtych dni były kobiety. My bawiliśmy się w wojnę polsko-jaruzelską, a dziewczyny nasze zostały same z dzieciakami. Nie miały co do gara włożyć, ale nas wspierały - dodaje.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl Nasze Miasto