Radomiak Radom - GKS Tychy 1:2 (0:0).
Bramki: 1:0 Patryk Winsztal 54, 1:1 Maciej Mańka 69, 1:2 Szymon Lewicki 90.
Radomiak: Mateusz Kryczka - Dawid Abramowicz, Martin Klabnik, Kacper Pietrzyk, Chams Faraji - Marcin Kluska (67 Maciej Filipowicz), Michał Kaput, Mateusz Michalski (46 Patryk Mikita), Patryk Winsztal, Adam Banasiak - Damian Nowak (88 Damian Jakubik).
Tychy: Konrad Jałocha - Bartosz Szeliga (61 Maciej Mańka), Marcin Kowalczyk, Marcin Biernat, Łukasz Sołowiej, Ken Kallaste - Jakub Piątek (61 Dawid Kasprzyk), Łukasz Grzeszczyk, Dario Kristo, Łukasz Moneta - Szymon Lewicki (90 Sebastian Steblecki).
Czerwona kartka: Mańka (Tychy, po meczu)
Żółte kartki: Banasiak, Pietrzyk, Mikita (Radomiak), Biernat, Kallaste, Sołowiej (Tychy).
Sędziował: Marcin Kochanek (Opole).
Widzów: 1532.
Radomiak przegrał mecz na własne życzenie. Zamiast awansu do trzeciej rundy i premii 65 tysięcy złotych za pokonanie GKS Tychy, radomianie już w drugiej rundzie pożegnali się z pucharową przygodą.
Radomiak w bardzo eksperymentalnym składzie przystąpił do meczu z GKS Tychy. Poza kadrą na ten mecz znaleźli się Rafał Makowski, Meik Karwot i Maciej Górski. Z podstawowego składu, który rozpoczął ostatni mecz ligowy z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza w wyjściowym składzie na Tychy znaleźli się tylko dwaj piłkarze, Dawid Abramowicz i Mateusz Michalski. Na ławce rezerwowych zostali natomiast Rossi Leandro, Damian Jakubik, Mateusz Cichocki, Patryk Mikita, Michał Grudniewski i bramkarz Mateusz Kochalski.
Nawet ten mocno rezerwowy skład powinien wygrać ten mecz, ale nie wygrał i to rywal cieszył się po meczu z awansu do kolejnej rundy.
Gdy dogrywka była już bardzo blisko to niespodziewanie tyszanie zadali decydujący cios. Z dystansu bardzo mocno uderzał kapitan GKS Łukasz Grzeszczyk, piłkę odbił Mateusz Kryczka, co wykorzystał Szymon Lewicki, który metra skierował piłkę głową do siatki.
- Mateusz Kryczka bardzo dobrze bronił przez cały mecz, ale bramkę zawinił. Małe usprawiedliwienie dla niego, to takie, że przez pół roku nigdzie nie bronił - mówił po meczu Dariusz Banasik, trener Radomiaka.
Dużo sytuacji w pierwszej połowie
Radomiak tak naprawdę sprawę awansu do kolejnej rundy Totolotek Pucharu Polski mógł załatwić w pierwszej połowie, kiedy miał kilka wybornych okazji do strzelenia gola. Wszystkie akcje kończyły się na bramkarzu tyszan. Najdogodniejszą miał Patryk Winsztal już na początku meczu, kiedy przegrał pojedynek z Konradem Jałochą. Za chwilę Damian Nowak przegrał pojedynek z golkiperem GKS.
Po zmianie stron znowu zagrażał Radomiak. Po przyznaniu rzutu wolnego gospodarzom i dośrodkowaniu Adama Banasiaka nad bramką jednak strzelał Patryk Mikita, który wcześniej wszedł z ławki rezerwowych. Radomiakowi udało się w końcu dopiąć swego w 54 minucie. Z prawej strony piłkę w pole karne dogrywał Patryk Winsztal. Ta niespodziewanie minęła jednak wszystkich zawodników i wpadła do bramki strzeżonej przez Konrada Jałochę.
- Moje odczucie jest podobne, jak zawodników. Zastanawiamy się, jak można było przegrać ten mecz. Graliśmy dobrze, momentami nawet bardzo dobrze. Z polotem, nastawieniem ofensywnym. Obawialiśmy się nieco tego meczu w środku tygodnia, ale zespół wyglądał bardzo dobrze. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy kilku sytuacji w pierwszej połowie, bo przy lepszej skuteczności można było zamknąć ten mecz - tak go ocenił Dariusz Banasik, szkoleniowiec zielonych.
- Cieszymy się, że znaleźliśmy się w kolejne fazie Pucharu Polski. W pierwszej połowie mieliśmy sporo problemów w ofensywie, w drugiej nasz sposób poruszania się po boisku, zwłaszcza w środku pola, był dużo lepszy i to pozwoliło stworzyć sobie kilka dogodnych sytuacji, które odwróciły losy tego meczu - mówił trener GKS Ryszard Tarasiewicz.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?