Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tragedia w KWK Pniówek. "Mój brat został na dole. Cały czas mamy nadzieję". Bliscy czekają pod kopalnią na wieśco o uwięzionych górnikach

Barbara Kubica-Kasperzec
Barbara Kubica-Kasperzec
Bliscy czekają na wieści o poszkodowanych pod KWK Pniówek.
Bliscy czekają na wieści o poszkodowanych pod KWK Pniówek. Daniel Wojaczek
Półtorej doby trwa akcja ratownicza w kopalni Pniówek w Pawłowicach, w której doszło do dwóch wybuchów metanu. Żywioł pozbawił życia pięciu górników. To dla nich zapalane są pod kopalnią znicze i składane wieńce. Przed kopalnianą bramą oczekują również ci, którzy mają jeszcze nadzieje, że ich bliskich - poszkodowanych - uda się uratować.

Wybuch metanu w kopalni Pniówek: bliscy uwięzionych pod ziemią górników przed kopalnią oczekują na wieści. "Cały czas mamy nadzieję"

Pod kopalnią Pniówek, gdzie tysiąc metrów pod ziemią trwa dramatyczna akcja ratunkowa, przybywa zniczy. Idący na szychtę zatrzymują się tu górnicy, pracownicy powierzchni, przychodzą mieszkańcy. - Niech mnie pani o nic nie pyta, bo ledwo się trzymam – mówi nam szczerze jeden z górników.

Ci, którzy wciąż są na dole to młodzi chłopcy w wieku 20-30 lat. Ci, którzy w siemianowickiej oparzeniówce walczą o życie, są w podobnym wieku. Pod bramą kopalni wczoraj i dziś był Maciej Liszok. Wczoraj przyszedł po informacje o bracie, Kamilu, który jest ratownikiem górniczym. - Jest na dole, szukają go. Tyle wiemy, bo nie ma go na liście zmarłych. Cały czas mamy nadzieję, że jest żywy – mówi nam pan Maciej.

Jego brat ma zaledwie 33 lata, dwie śliczne córeczki. Dziś rano jego żona po nocy spędzonej w domu, znów pojawiła się na kopalni.

- Mieli spotkanie, po którym szwagierka mówiła, że być może brat schował się w korytarzu, gdzie jest powietrze. On wcześniej był ślusarzem, od kilku lat pracuje tu na Pniówku jako ratownik. Szedł ratować innych. Wierzymy, mamy nadzieję, że jego też ktoś teraz uratuje – mówił nam pan Maciej.

Nadziei nie ma już w domach tych osób, których śmierć potwierdzono wczoraj. Wśród nich był młody ratownik z Jastrzębia. Zostawił żonę, syna. Na Pniówku pracował od niedawna. Lubił strzelać, bywał na strzelnicach sportowych, kochał życie. Był wspaniałym kolegą.

- Módlcie się za niego. Zginął idąc ratować innych – pisali w mediach społecznościowych jego bliscy.

Te same słowa padają, gdy pytamy o pozostałych zmarłych. Jeden z nich mieszkał w Mszanie, inny w Pszczynie. Wszyscy zostawili po sobie niewyobrażalną pustkę… - Uszanujcie naszą żałobę – mówiła w czwartkowy poranek jedna z wdów, która na Pniówku straciła męża, a na zakład wrócić musiała po jego rzeczy...

Bliscy czekają na wieści o poszkodowanych pod KWK Pniówek.

Tragedia w KWK Pniówek. "Mój brat został na dole. Cały czas ...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pszczyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto