Jastrzębie-Zdrój: brutalny gwałt, pobicie i... kradzież alkomatu. Młodzi górnicy stanęli przed sądem [AKT OSKARŻENIA]

Nawet 15 lat więzienia grozi dwóm młodym górnikom z Jastrzębia, których miejscowa prokuratura oskarża o brutalny gwałt na 21-latce. Wiadomo, że sprawcy byli pijani, tej samej nocy pobili na ulicy przypadkowo napotkaną rodzinę: kobietę, jej męża i syna, a także poturbowali innego, także spotkanego przypadkowo mężczyznę.

Na ławie oskarżonych zasiedli 22-letni Kamil P. i 21-letni Damian H. Jeden pracuje na kopalni w Jastrzębiu jako pomoc dołowa, drugi także jest górnikiem, ale pracuje w jednej z czeskich kopalń. W nocy z 29 na 30 września 2017 roku urządzili nocny rajd ulicami miasta - zdaniem prokuratury - napadli przypadkowo napotkanych ludzi. Najpierw zaatakowali na ulicy spacerującą rodzinę.

- Pobili kobietę, jej męża i syna. Kopali, uderzali pięściami, poszkodowana była cała trójka. Trudno powiedzieć, co ich sprowokowało, szukali zaczepki, doszło do zatargu słownego nastąpił atak - wyjaśnia prokurator Jacek Rzeszowski, szef Prokuratury Rejonowej w Jastrzębiu, gdzie zakończono śledztwo w tej sprawie.

Potem na ulicy poturbowali kolejnego mężczyznę - w zasadzie bez powodu. Ale najpoważniejszy zarzut dotyczy kolejnego czynu, którego dopuścili się późną nocą, w rejonie ulicy Pomorskiej.

- Kobieta została zaatakowana krótko po tym jak wyszła z jednego z lokali. Jeden ze sprawców znał ją z widzenia - wyjaśnia prokurator Rzeszowski. Kobieta broniła się, została też poturbowana, miała liczne sińce, otarcia.

Sprawcy nie przyznają się do gwałtu, twierdzą, że do stosunku doszło za zgodą kobiety. Już podczas zatrzymania u jednego z nich znaleziono dopalacze. Policjanci mieli nawet podejrzenia, że byli pod ich wpływem feralnej nocy, ale badania tego nie potwierdziły. Wiadomo, że byli pijani. Młodszy z mężczyzn wydmuchał na alkomacie 1,5 promila alkoholu, a starszy - niecały promil.

- Obydwaj są karani już wcześniej. Kamil P. został skazany za jazdę pod wpływem alkoholu, a Damian H. za posiadanie narkotyków, ma też na koncie inne pobicie, za które odpowiadał - mówi prokurator Rzeszowski.

Co ciekawe, przyznają się tylko do jednego przestępstwa, które im przypisano - a dotyczy zdarzenia z 24 września.

A jak doszło do kradzieży alkomatu z komendy straży miejskiej?. Tego dnia podeszli do okienka dyżurnego, okazało się, że nie mają dowodów osobistych. Związane z tym problemy tak bardzo rozgniewały jednego z mężczyzn, że na pytanie dyżurnego o dane osobowe odpowiedział: - Nazywam się „Szybki Bill” - po czym... ukradł wart 3,5 tysiąca alkomat i razem z kolegą rzucił się do ucieczki. Strażnik ruszył w pogoń za uciekinierami. Ci, widząc to, wyrzucili urządzenie przy ulicy Turystycznej. W międzyczasie o sprawie poinformowany przez strażnika został oficer dyżurny policji. Policjanci udali się do jednego z bloków przy ulicy Turystycznej. Złodzieje... spali na klatce schodowej.