Krzysztof Linde z Jastrzębia: życie Krzysztofa było w ich rękach
Trwa proces Adriana S., który rok temu śmiertelnie pobił Krzysztofa Lindego w lokalu „Nowe Zacisze” na os. Przyjaźń w Jastrzębiu-Zdroju. Najpierw powalił go uderzeniem z pięści na ziemię, a gdy ten był bezbronny i próbował się podnieść, kopnął go w twarz tak mocno, że ten stracił przytomność.
Później razem z Pawłem W., stałym bywalcem lokalu, przenieśli nieprzytomnego Krzysztofa na zaplecze. I tak go zostawili, pod „opieką” Zbigniewa W. - brata właścicielki, który nie wezwał pomocy. Po pogotowie zadzwoniono dopiero kilka godzin później, w południe. Pan Krzysztof po tygodniowej walce w szpitalu, zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.
Przyznam się Państwu, że każda rozprawa w tym procesie jest dla mnie szokująca. Wychodzące na jaw nowe fakty, widoczne plątanie się w zeznaniach przez kolejnych świadków i wielka tragedia, wypisana na twarzach rodziny. - Dla mnie to oni są odpowiedzialni, bo życie Krzysztofa było w ich rękach - powiedziała mi niedawno siostra pana Krzysztofa.
I te słowa mocno oddają to, co wydarzyło się tamtej nocy w lokalu, znajdującym się na jednym z najbardziej niebezpiecznych osiedli w Jastrzębiu-Zdroju. Bo przecież gdyby wezwano pomoc od razu, pan Krzysztof mógłby jeszcze żyć. Prokuratura chyba myśli tak samo, skoro postawiła zarzuty nie tylko Adrianowi S., ale też innym czterem osobom. Sprawiedliwości musi bowiem stać się zadość.
Szeroko o sprawie piszę dla Państwa w jutrzejszym wydaniu Dziennika Zachodniego (21 lipca, piątek). Polecam.
Więcej przeczytasz tutaj:
„Zaje*** cię, szmato, kur***". Właścicielka lokalu we łzach, nowe fakty w sprawie Krzysztofa Lindego
Bartosz Wojsa, dziennikarz DZ
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?